piątek, 12 października 2012

Rozdział 4

- No to się zabawimy po mojemu…
Mężczyzna, który go chwycił miał mocny uścisk, stwierdziłem.
Liczyłem jeszcze tylko na jedno. Że jeden z nich wyjdzie. Może wtedy by mi się udało?
- Przestań!
- Bo co? Co mi zrobisz?!
Trzymając go tak zbliżył jego swoją twarz do jego i go polizał po uchu.
- Bądź grzeczny, a tak bardzo nie zaboli.
Wyszeptał mu do ucha, znowu je liżąc.
Szarpnąłem się z całych sił.
Byłem w tej chwili obrzydzony.
- Nie dotykaj mnie pedale.
Wysyczałem z pogardą. Byłem całkowicie hetero. I kochałem moją narzeczoną.
Uścisk na jego dłoniach zacisnął się ciągnąc go w dół, tak, że kopniak w brzuch był mocniejszy.
- Morda psie!
Ugryzł go w ucho prawie do krwi.
- Jesteś mój… Zapamiętaj to…
Syknąłem z bólu. Brzuch pulsował bólem. Nie mogłem w to uwierzyć do końca.
- Chyba śnisz. Puszczaj mnie złamasie.
Nie pozwoli sobie na takie traktowanie.
- Widzę, że się nic nie nauczyłeś…
Rzucił go na ścianę, mocno, co na pewno go zabolało.
- Miałem, być delikatny, bo byłeś grzeczny, ale widzę, że bez rozkwaszonej gęby, raczej nie ustąpisz…
Zsunąłem się wręcz po niej.
Bolały mnie na dodatek żebra. Nagle poczułem się strasznie zmęczony.
- Na pewno. Nie pozwolę ci mnie dotknąć.
Mówiłem pewnie.
- A możesz sobie nie pozwalać, ale i tak sobie wezmę co moje… Po twoim zachowaniu widać, że to będzie twój pierwszy raz…
Błysk w oczach.
- Mój, z jakiś…
Zaczął liczyć w pamięci.
- Nie pamiętam, przestałem, przy 200… Więc nie martw się, wiem co robię…
Znowu ten błysk, zaczął się do niego zbliżać, kiedy się zbliżył, złapał go za gardło i podciągnął po cegłówkach.
Znów jęknąłem z bólu. Poczułem tarcie na plecach po nierównych cegłach.
- Jesteś potworem.
Wysyczałem mimo niemal łez w oczach.
Nie wierzył mu, co do tej liczby stosunków. Cholera, zamiast teraz kochać się z swoją narzeczoną na gorącej wyspie, chroni swój tyłek. 
- Dziękuję…
Diego wstał i wziął krzesło, na którym wcześniej siedział John i na nim usiadł, chowając miecz, w tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Yami z 2 krzesłem i usiadł koło Diega.
- No to dawajcie, przedstawienie musi trwać…
Powiedział czekając jak na jakiś występ w teatrze.
- Nie będziemy kazać im czekać… Prawda…
Wyszeptał mu do ucha, liżąc jego policzek i ucho.
Znów zaczynam się szarpać. Jak chciałbym się w tej chwili obudzić. Super, mój pierwszy raz oglądnie sobie jak w telewizji jakiś dwóch napaleńców. Genialnie po prostu.
Próbuje go znów uderzyć.
- Puść! A wy, na co się gapicie.
Jest bezsilny. Nie może nic zrobić i cholera może tylko patrzeć na nich przez ramię tego, który go ciągnie po tej ścianie. Miejsce gdzie tamten go liże wydaje mu się, że zaraz zgnije.
 Puścił go na ziemię w tym samym momencie kopiąc, mężczyzna oberwał w krocze.
- Uuu…
Było słychać odgłos z widowni.
Skuliłem się na ziemi. Nawet nie poczułem, gdy na podłogę spadła łza cholernego bólu. Bolało bardzo, ale nie miałem zamiaru pokazywać im już słabości.
Plus, że mnie puścił. I tyko tyle.
Widziałem przez łzy jedynie czubki ich butów.
Wykorzystał sytuację i przewrócił go na brzuch.
- Leż tak, albo zobaczysz…
Warknął. Nawet nie ściągał jego spodni tylko je zdarł z niego, nie do końca zostawiając mu wiszący podarty materiał. Zagwizdał.
- Ale widoczek…
Yami, wciągnął wcześniej kamerę i wszystko nagrywał, czego mężczyzna nie mógł zauważyć.
Czułem upokorzenie, największe w całym swoim życiu.
Bałem się, serce biło mi tak szybko. A myśl, że ci na to wszystko patrzą tylko tłumiła we mnie chęć buntu.
Błagałem w myślach bogów, w których nigdy nie wierzyłem, abym nie musiał tego potem pamiętać.
Mężczyzna mógł usłyszeć głuchy odgłos otwieranego rozporka.
- Ale zabawa… Nie ruszaj się…
Złapał go za biodra, dokładnie w pasie i przyciągnął go do siebie, jednak jeszcze w niego nie wchodził… Napluł na niego 2 razy i czekał, aż ślina z ścieknie, tam gdzie trzeba. 
Wzdrygnąłem się czując jak mokra ślina spływa powoli.
Zacisnąłem mocno oczy w strachu.
- Proszę, puść...
Gdzie podziała się moja buntowniczość?



czwartek, 11 października 2012

II Rozdział 9

Tak jak zauważyliście, notki pojawiają się rzadko... Niestety kiedy zaczęliśmy na nowo pisać, okazało się że współautorka, niedługo wyjeżdża za granice... I to wcale nie na wakacje.
:( Więc znowu może być krótka przerwa, ale mam nadzieję że do tego czasu jeszcze coś z nią naskrobiemy :)

******

- Klasyczna.
Palnął pierwszą, jaka do głowy mu przyszła.
- Ok… To się połóż na pleckach i rozchyl nogi…
Wykonał polecenie. Odwrócił głowę na bok. Nie chciał patrzeć. Psychicznie był wykończony. Teraz każde uczucie odzwierciedlało się w jego oczach.
Wyjął z niego małą kuleczkę, założył sobie gumkę na członka, napluł na niego parę razy i powoli zaczął w niego wchodzić.
- Marzenie, jesteś taki ciasny…
Zamknął oczy i westchnął starając się rozluźnić. Na szczęście nie bolało juz tak bardzo jak za pierwszym razem. Nie wchodził w niego do końca, wszedł w niego samym czubkiem i powoli zaczął się w nim ruszać, przyzwyczajając go do swojej obecności.
Tym razem jęknął zaczynając czuć przyjemność. Zacisnął dłonie na kocu. Powoli rozluźnił się całkowicie.
Widząc to wchodził już w niego głębiej, aż doszedł do samego końca.
- Podoba ci się, co? I dobrze… Postaram się, żebyś nie miał żadnych zajęć z Yamim…
Planował go tak wymęczyć, żeby nie miał nawet siły na wstanie z łóżka.
Na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Dopiero teraz otworzył oczy. Był coraz mocniej podniecony. Te uczucie wypierało ze spojrzenia inne. Czuł się w ten sposób bezpieczniej.
W pewnym momencie, jego ruchy stały się bardziej brutalniejsze, co za tym szło częściej się na niego nabijał trafiając w jego czuły punkt.
Jego jęki przeszły w krzyki. Wygiął się w łuk. Po raz kolejny przekonał się, jak przyjemne jest to, co właśnie robili.
Bawił się nim, cały czas w tej samej pozycji, kiedy zauważył, że powoli zaczyna się na nim zaciskać zwolnił, drocząc się z nim.
Chciał, żeby sam o to poprosił.
Jęczał i wił się. Chciał więcej, chciał dojść, a mężczyzna mu nie pozwalał. W końcu sięgnął do swojego członka i sam zaczął się stymulować. Odrzucił głowę do tyłu. Już prawie dochodził.
Zaśmiał się cicho.
- Już nie możesz wytrzymać? A w nocy jakoś się sam nie zabawiałeś tak chętnie, chodź też miałeś nie lada powód.
Te słowa go ostudziły. Zabrał rękę tak szybko jakby się poparzył. Znów odwrócił głowę. Zagryzł zęby nie chcąc wydawać z siebie zbyt wielu dźwięków. Prosić też nie zamierzał.
Znowu się zaśmiał.
- Wolisz cierpieć, niż odczuwać podniecenie? Javier, kogo ty oszukujesz? Mnie nie oszukasz…
 
Pchnął go mocno w tym momencie.
- Jak ładnie poprosisz zrobię ci tak dobrze, że dojdziesz przynajmniej z 10 razy…
Zdusił krzyk przyjemności. Słowa mężczyzny wcale nie były dla niego zachętą do poddania się i proszenia o więcej.
Znowu się zaczął śmiać, to był zabawny widok.
- Oh Javier, Javier, ale się porobiło…
 Jak będziesz otwarty i chętny na takie rzeczy łatwiej ci będzie się przystosować i nie ucierpisz na tym psychicznie… Za mocno…
Przygryzł wargę. Dla niego to nie było takie zabawne. W nocy postanowił, co zrobi jak tylko się stąd wydostanie. Miał zamiar zrobić coś, czego nie powinien. Chciał wrócic do domu i opowiedzieć o wszystkim ojcu.
- Javier a nie pomyślałeś o tym, że to może być podstawione? Żeby mieć ciebie jak an dłoni? Żeby cię złamać?
Powiedział poważnie patrząc się na niego, zaprzestał też ruchów w nim.
Spojrzał na niego załamany. Wciąż było w tym wzroku podniecenie, ale teraz bardziej widoczne było cierpienie.
- Nie ważne... nic już nie jest ważne... - szepnął.
Już nie był tym silnym, zbuntowanym nastolatkiem.
Pochylił się nad nim i zasłaniając go przed kamerami, delikatnie pocałował, z uczuciem, z troską i nadzieją, której nie mógł pokazywać normalnie.
Teraz już nie mógł wytrzymać. Łzy znów popłynęły. Tak bardzo chciał teraz przytulić się do mężczyzny. Chciał czuć, że nie jest sam, iż ktoś się o niego martwi. Bał się. Tego dnia, po raz pierwszy odkąd go porwali, naprawdę się bał.
- Spokojnie Javier to się niedługo zakończy i będziesz mógł zdecydować o swoim losie… Ale teraz… Muszę pracować…
Szeptał mu cicho do ucha, z całował łzy i znowu zaczął się poruszać, zmienił pozycje na taką, gdzie to chłopak był na górze, on się opierał o zimne płytki plecami, teraz mógł go przynajmniej jakoś obejmować.
To mu pomogło. Tak bardzo chciał, aby to wszystko się skończyło. Odchylił głowę do tyłu. Podniecenie znów zaczynało brać nad nim górę. Sam poruszył biodrami.
Zaczął lekko podgryzać jego sutki, ssał też jak tylko miał taką ochotę oraz całował, zostawiając ślady między nimi.
Od czasu do czasu wyszeptał jego imię.
Teraz Javier chciał zapomnieć. Chociaż na chwilę. Wiedział, że potem znów będzie cierpiał i ledwo to wytrzyma. Jego plany dalej sie nie zmieniły. Przecież na jakikolwiek związek z Yosuke nie było szans. Uwierzył w to. Dlatego widział tylko jedno rozwiązanie.
W pewnym momencie chłopak doszedł mu na brzuch, on uśmiechnął się lekko.
- A prosiłem, żebyś na mnie zaczekał… Nie ładnie…
Dodał jeszcze kładąc się na jego posłaniu i dając mu dalej pole do popisu.
Patrzył na niego chwilę. Potem znów zaczął podnosić się i opadać. Jego myśli znów zaczęły go nachodzić. W oczach pojawiły się łzy, które próbował powstrzymać i jednocześnie skupić się jedynie na przyjemności. Zamknął oczy i starał się nie myśleć, a czuć.
Pomagał mu dłonią, aż w końcu podniósł go, zdjął gumkę i doszedł na niego.
- Dobrze się spisałeś, Javier…
Dodał wstając i wycierając się, wilgotną chusteczką.
-  Jak dostaniesz obiad to zjedz cos, a  teraz napij się wody…
Dodał ubierając się.
Podszedł do niego jak skończył i pogłaskał po włosach.
- Dobrze się spisałeś, wpadnę po obiedzie…
- Jasne... - Mruknął cicho.
Owinął się kocem. Nie patrzył znów na niego.
Wyszedł zostawiając go samego, udając się na spotkanie, gdzie dostali dodatkowe instrukcje, co dalej z nim powinni robić oraz ich propozycje. Przedstawiwszy swoje plany dostali wolne, Yosuke poszedł po obserwować chłopaka.
Chłopak zjadł obiad i położył sie na materacu. Leżał pod kocem prawie sie nie ruszając. Bał się tego, co przyniesie jutro, ale jego postanowienie dalej było aktualne.
Kiedy sam sobie coś przegryzł wszedł do środka zadowolony, że Javier większość zjadł.
Usiadł na krześle i się mu przyglądał, nic nie mówił.
Widział, że Yosuke znów jest w pomieszczeniu. Nie zamierzał jednak nic robić, póki mężczyzna nie zażąda tego od niego.
- Javier wiem, coś, co pewnie by było ciekawą informacją… Ale nic za darmo… A informacja jest warta naprawdę sporo…
- Czego chcesz za informacje?
- Zrobisz mi dobrze swoimi usteczkami i wiem, ze to będzie twój pierwszy raz…
Milczał. Raz już dostał niezbyt przydatne informacje za to, że był posłuszny.
- A jak powiem, że tego nie zrobię.
- To nie będzie informacji…
- Tylko tyle?
Nie wiedział czy to warte jest czegoś takiego.
- Tylko? Wiesz inni płacili naprawdę wyższą cenę za tą informację.
Wstał z materaca i podszedł do niego.
-  Uklęknij na kolanach między moimi nogami, rozepnij spodnie… I rób co powinieneś robić, ale pamiętaj, ze za gryzienie będzie kara…
Zrobił tak, jak powiedział mężczyzna. Jego twarz i oczy nie wyrażały żadnych emocji. Dopiero, kiedy miał wziać go do ust zaczął się wahać. Nie chciał tego.
Uśmiechnął się widząc jego wahanie.
- Co się stało? Koteczku? Zdziwiony, ze tak on wygląda?
Zaśmiał się cicho z niego.
To go zdenerwowało. W końcu wziął do ust główkę członka. Tylko tyle mieściło się w jego ustach.
- Uuu co tak mało do tej wyszczekanej buźki wchodzi?
Mówiąc to wsunął dłoń we włosy.
- Rozluźnij przełyk i powoli zacznij ruszać głową.
Spojrzał na niego obojętnie. Nie wychodziło mu to rozluźnienie przełyku. Zresztą nie chciał nawet brać go głębiej do ust.
- Postaraj się, bo im mniej się starasz tym mniej informacji ci przekaże…
Starał sie w takim wypadku bardziej postarać. Przynajmniej próbował się dostosować.
To mu wystarczało, rozluźnił się i go oglądał.
- Nie zamykaj oczu, patrz na mnie…
Zrobił mu na złość i zamknął oczy. Ręce cały czas trzymał na udach mężczyzny. Miał pewność, że będzie mógł się szybko odsunąć w razie, czego.
Zrobił mu na złość i zamknął oczy. Ręce cały czas trzymał na udach mężczyzny. Miał pewność, że będzie mógł się szybko odsunąć w razie czego.
On, za kare go mocniej przydusił do siebie wbijając się w jego usta.
- Nie rób sobie krzywdy poprzez robienie mi na złość…
Oczywiście zakrztusił się i jak najszybciej wycofał. Nie miał pojęcia, że mężczyzna to zrobi.
-To jak, będziesz się słuchać, czy na 2 raz mam cię nie puszczać?
Fakt, gdyby nie zabrał ręki, to by się nie odsunął.
Przetarł usta i tym razem patrzył na niego. Ale nie odezwał się ani słowem.
Uśmiechnął się.
- Dobrze, mały…
Javier starał się nie dotykać zębami członka mężczyzny, chociaż czasem delikatnie nimi przejechał po skórze.
Te dotknięcia, sprawiały mu przyjemność, więc był bardzo zadowolony z jego postępowania, kiedy był blisko szczytowania, przytrzymał go i doszedł w jego ustach.
- Połknij…
Krztusił się, ale go posłuchał. Przełknął wszystko. W jego oczach były łzy. Prawie się dusił. Jak tylko mężczyzna go puścił, poszedł szybko napić sie wody.
Znowu się wytarł i zapiął spodnie, po czym zajął miejsce na krześle.
- Dobrze się spisałeś… A teraz nagroda…
Usiadł na podłodze. Bolało go gardło. Spojrzał na Yosuke czekając na tą całą informacje.
- Bardzo cię lubimy, więc postanowiliśmy, ze będziesz dostawał desery…
Zaśmiał się sie gorzko.
- Też mi niesamowita informacja... - Wychrypiał.
"W sumie mogłem tego nie robić..."
- A teraz prawdziwa, jutro wysyłamy 1 list w sprawie twojego okupu, cena wynosi 20 milionów marek szwajcarskich…
Powiedział poważnym tomem, obserwując go przy tym dokładnie.
Spojrzał na niego zszokowany.
- Ile?
Nawet, jeśli jego ojciec tyle posiadał, nie było mowy, aby zapłacił.
- To sie przeliczyliście...
- Na razie czekamy na reakcje, cena nie jest ważna… No i nie wiesz o wszystkim, twój ojciec mógłby z 10 takich okupów zapłacić, a wiesz, czemu? Chyba, nie, bo pierze kasę…
- Nawet, jeśli... on tyle ni zapłaci...
Znał na tyle przynajmniej własnego ojca.
- W takim wypadku skombinuje sobie inne dziecko...
Zaśmiał się, na razie całej prawdy nie mógł mu powiedzieć.
- Myślisz, ze zamieniłby je na ciebie, ty, który znasz całą prawdę o nim, tak po prostu będziesz wolny? On zapłaci 2 lub 3 razy więcej tylko po to, żeby cię dorwać i samemu uciszyć, jeśli zaszła by taka potrzeba, w co wątpię… Ale i tak nie da cie zabić nikomu…
-Zobaczymy...
Odwrócił głowę. Wiedział, że będzie tu długo siedział. I tak miał już plan. Jego miłość nie ma prawa bytu, a przyszłość w mafii też już nie była dla niego tak bardzo pociągająca. Zwłaszcza, że wiedział, co robił jego ojciec. Teraz chciał tylko zakończyć to wszystko.
Yosuke wstał zabrał swoje klamoty i podszedł jeszcze na chwilę do niego.
- Przeczytaj prasę…
Wyszeptał mu do ucha, po czym wyszedł.
W prasie był list od niego, ale oficjalnie nie mógł mu go dać.
Wziął niechętnie gazetę i zaczął ja przeglądać. I tak nie miał nic do roboty.
Pewien artykuł był podstawiony, bo tytuł miał „Zagubiona owieczka pośród strasznych baranów”.
Artykuł był pisany w pierwszej osobie, o wspomnieniach z ich 1 spotkania i innych, oraz o ich pierwszym razie, czy też o tym jak bardzo chciałby go wziąć w swoje ramiona i tak trzymać, że jest cudowną osobą, ale niestety, jeśli zrobi błąd teraz, jest możliwość, ze się już nigdy nie zobaczą, dla tego chce żeby z nim współpracował, a on się postara wszystko przyspieszyć.
Chciało mu się płakać. To, co napisał Yosuke dawało nadzieję na przyszłość, ale już w to nie wierzył. Przecież mężczyzna nie mógł być w żadnym związku pracując tutaj. Przejrzał gazetę do końca i odłożył ją. Położył sie znowu pod kocem i dopiero pozwolił płynąć łzom.
Po kolacji, kiedy światła zostały zgaszone znowu wszedł do pomieszczenia, w końcu jego dzień się nie skończył, tym razem się położył, ale i tak rękę musiał włożyć mu w spodnie, bo inaczej by coś odkryli.
Z całował jego łzy i pocałował w nos.
- Co się stało, że płaczek znowu płacze?


II Rozdział 8

Ze specjalnymi życzeniami dla Fabiena :)

~~*~~*~~
Pogłaskał go jeszcze Raz po włosach.
- Nie myśl za dużo o tym, co usłyszałeś, najlepiej żebyś poszedł spać i się wyspał.
Położył się i zamknął oczy. Czuł, że zbyt szybko nie zaśnie. Myśli wciąż nie dawały mu spokoju. Skulił się lekko.
- Chcę zostać sam... - Szepnął cichutko.
Nawet nie zauważył jak mężczyzna wyszedł, wiec po wypowiedzeniu tych słów nic nie nastąpiło, bo był sam.
Otworzył oczy i rozejrzał się.Westchnął cicho i znów spokojnie zamknął oczy. Przez dobre półtora godziny jeszcze nie mógł zasnąć. Czuł sie okropnie. Nawet, jeśli usłyszał tyle słów o tym, że ma nie myśleć i współpracować i będzie wszystko dobrze. Nie potrafił tak. Do tego martwiła go sprawa z Yosuke. Wciąż nie był go pewny i bał się o mężczyznę. Nie chciałby coś mu się złego stało.
Jego rozmyślenia przerwał głos wchodzącego do środka mężczyzny, niosącego mu śniadanie.
Usiadł na krześle i czekał, aż chłopak się obudzi szykując mu niespodziankę.
Dopiero, co przysnął, więc był lekko podenerwowany tym, że znów mu ktoś przeszkadza. Otworzył oczy i spojrzał na osobę, która weszła.
Mężczyzna sobie coś notował w zeszycie nie przejmując się nim całkowicie, czuł się jak u siebie. Właśnie szykował dla niego niespodziankę i był w nią całkowicie wciągnięty.
- To już?
Nie wyspał się i nie był zbyt zachwycony, że mężczyzna już przyszedł.
- Już, ale możesz sobie jeszcze poleżeć lub coś zjeść, bo i tak za godzinę przyniosą dopiero sprzęt.
- Miło. -Mruknął zaspany.
Usiadł i zaczął jeść to, co zostało przyniesione. I tak już nie było sensu kłaść się i znów zasypiać.
Obserwował go i mazał coś na kartkach, co było słychać w celi, każdą kreskę każdą kropkę.
- Słyszałem, że sobie dzisiejszej nocy pogadałeś z Yamim.
- Trochę rozmawialiśmy. 
Nie był wylewny. Za to po oczach można było poznać, że zbyt wiele nie spał i wcześniej wylał dość dużo łez.
- To dobrze, smakuje ci?
Zapytał kończąc i odkładając kartkę z zapiskami. 
- mam nadzieję, ze się ucieszysz z tej niespodzianki.
- Nawet dobre. - Spojrzał na niego.- Nawet jestem ciekawy.
Przetarł czerwone oczy.
- Nie trzyj, bo będą cie piec, a więc mam dla ciebie niespodziankę pod tytułu, co się teraz dzieje na świecie.
- Yhm... Jakieś informacje?
Zostawił oczy w spokoju. Były suche i już go piekły. Zakrył się tym, co było na leżance. Teraz już nie wyglądał tak jak wczorajszego dnia. Widać było, że jest zagubiony i że się boi.
- Co się dzieje na świecie, myślę,że od pewnego czasu nie mając informacji co się dzieje na zewnątrz może być interesujące.
- Jest. Więc powiesz, co się takiego dzieje?
Nutka zdenerwowania i zainteresowania w głosie była bardzo dobrze słyszalna.
- Zaraz sam zobaczysz, jeszcze chwilę cierpliwości i wszystkiego się dowiesz.
- To może mi powiesz jak ty dzisiaj mnie będziesz męczył? Czy to też tajemnica?
Zaśmiał się słysząc to określenie.
- Yosuke i Yami cię wymęczą, ze mną będziesz odpoczywać i się uczyć wielu rzeczy.
- A może powiesz coś dokładniej?
To go nawet zaciekawiło. W sumie teraz zdał sobie sprawę, że jutro zobaczy Yosuke. W końcu.
- Chodzi ci o Yosuke czy o moją niespodziankę?
- Niespodziankę. Dlaczego miałoby mi chodzić o niego?
Miał w końcu udawać, że między nimi nic nie ma.
Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.
- Eh, pewnie…
Do pomieszczenia wszedł mężczyzna,za nim drugi i trzeci, nieśli coś jak się okazało był to laptop i duży monitor(telewizor), kiedy wnieśli postawili i wyszli. Diego za to podszedł do niego i go pogłaskał.
- to jest twoja niespodzianka. Raz na 3 dni będziesz miał szansę obejrzeć jakiś film, poczytać, co się dzieje na świecie na tym monitorze, oczywiście no i niestety, ja ci będę wszystko z laptopa puszczać i z tobą będę cały czas tu siedział, ale wydaje mi się, że jest to dobra odskocznia.
- Czyli pilnowanie żebym z nikim się nie skontaktował? Rozumiem. Jednak dobrze będzie wiedzieć cokolwiek.
Odsunął się lekko od mężczyzny. 
- To możesz mi powiedzieć, co na dzisiaj przygotowałeś?
- A co byś chciał?
Spojrzał na niego zaskoczony.
- Pytasz się, co ja bym chciał?
Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Przecież to oni go porwali i tutaj przetrzymują. Oni powinni mieć wszystko zaplanowane, więc dlaczego ten mężczyzna pytał o takie rzeczy?
- Tak, pytam się, co byś chciał obejrzeć, przeczytać, o czym chciałby się dowiedzieć?
- Jak na razie jedyne, co chciałbym wiedzieć to, co u mojego ojca... - Powiedział cicho.
Mimo wszystko tęsknił za domem.
- Hmm, niestety mało o tym w gazetach czy w nawet w necie, ale powiem ci, że przez pewien okres czasu robił wszystko, żeby cie znaleźć.
- Jestem tu dość krótko, więc bardzo się nie starał.
To go właśnie bolało.
- Hmm, może ktoś go uciszył, albo dalej to robi w tajemnicy przed innymi, sam na własną rękę nie wykorzystując podwładnych.
- Może...
To mu dodało otuchy, chociaż wciąż był podłamany.
- Nie dołuj się tak…
Podszedł do niego i usiadł koło,kładąc mu rękę na nodze.
- Javier boli cię tyłek? Że się tak zapytam jeszcze zmieniając temat?
Drgnął i zarumienił się mocno. 
- Nie. Nic mnie nie boli.
Co prawda bolało, ale nie chciał się do tego przyznać. A to w końcu przejdzie.
- W takim razie, co powiesz na szybki numerek?
Odsunął się.
- Nie chcę.
Zdecydowanie nie miał na nic takiego ochoty. Zwłaszcza nie z tym mężczyzną.
- Spokojnie, żartowałem…
Poczochrał go po włosach.
- A jest jakiś film, który lubi spoglądać?
Odprężył się widocznie.
- Nie bardzo. Rzadko oglądałem telewizję.
- To włączę ci jakąś komedię, co sobie sam wybierzesz, może ci się humor poprawi, dobrze?
- Yhm... W sumie byłoby dobrze.
Uśmiechnął się lekko. Zaczynał się dopiero odprężać.
Włączył coś, na ekranie pojawiło się jakieś małe prawie nagie dziecko, bawiące się wesoło. Ktoś je zawołał, a następna scenka była już inna, nie taka wesoła, dziecko było dotykane przez jakiegoś mężczyznę, na razie nie było widać głowy mężczyzny, ale po 5 minutach zobaczył twarz, był to ojciec Javiera.
- Ups… Nie to mi się włączyło,wybacz…
Chłopak patrzył w ekran oniemiały.Był w szoku. Nigdy nie podejrzewał, że jego ojciec może robić takie rzeczy.Przecież jego samego nigdy w ten sposób nie dotknął.
Znalazł parę filmów.
- Tak, więc mogę ci włączyć te… Lub tamten, bo chyba zrobił na ciebie małe wrażenie, czyżby był tak dobry?
- Zrobiłeś... Zrobiłeś to specjalnie.
Spojrzał na mężczyznę. W jego oczach pojawiły się łzy.Wszystko, co kiedyś miało sens, cały jego pogląd o rodzinie, o ojcu, który przecież był niemal idolem, runęły w gruzach.
- Dlaczego?
- Dlaczego się załączył, czy dla czego on to robił?
- Dlaczego mi to pokazałeś?
Teraz wszystkie emocje były w jego głosie, i oczach.
- W końcu dostaliście, co chcieliście... moich emocji...
Zaczął wycierać łzy. Oczy go piekły, ale nie dbał o to. Czuł wstyd i rozpacz. Nie wiedział, co jest teraz silniejsze.
- Chciałeś wiedzieć, chciałeś znać prawdę i chciałeś się czegoś nowego dowiedzieć. Dostałeś to wszystko w 5 minutowym fragmencie filmu… 
- Jesteś najgorszy z nich... Oni dotykali jedynie ciała... ty zniszczyłeś wszystko.
Teraz już płakał bez zahamowań.Schował twarz w dłoniach. Cały aż się trząsł.
Fakt jego zadaniem było niszczenie psychiki.
- Masz racje… To moja działka… Ale przynajmniej wiemy, że nie jesteś ze skały… 
Zostawił mu spauzowany film na laptopie jakaś komedie oraz zminimalizowany tamten filmik.
- Odpoczywaj, jutro czeka cię ciężki dzień…  Wrócę później, zobaczyć jak się miewasz…
Zostawił go, wszystko oczywiście szło według planu.
Miał ochotę zniszczyć laptopa jak i telewizor. Nawet nie patrzył w tamtą stronę. Wiedział, że nie wróci juz do domu. Nie potrafiłby z tym żyć. Już teraz nie wiedział jak sobie z tym wszystkim poradzi. Płakał bardzo długo. W końcu zmęczony zasnął.
Wrócił do niego w południe, zabrali sprzęt, a on go okrył kocem, który dodatkowo mu przyniósł i nowe ubranie.Zostawił też parę gazet, po czym wrócił do obserwowania go w innym pomieszczeniu.
Jak się obudził, nie tknął ubrań i gazet. Okrył się mocniej kocem i napił się trochę wody. Spod nakrycia wystawał tylko czubek głowy. Jednak po tym jak trząsł się koc można było poznać, iż Javier znów płacze. Teraz sam chętnie zabiłby swojego ojca. Diego trafił w najczulszy punkt. Gorzej z psychiką chłopaka być nie mogło.
W nocy ktoś wszedł do niego powoli i spokojnie, ułożył się koło niego i się w niego wtulił.
Leżał nic nie mówiąc, obejmując go delikatnie.
Chłopak wtedy już nie płakał.Wszystkie łzy tego dnia już się wylały. Leżał jedynie z otwartymi oczami. Nawet nie zareagował na towarzystwo.
Został spokojnie obrócony na brzuszek, a dłoń się wkradła pod kocyk na jego tyłeczek, lekko je ugniatając.
Nie zareagował. Spiął się jedynie odruchowo czując ból. Podejrzewał, ze tego dnia coś jeszcze się stanie. Za długo był spokój.
I znowu miał rację Yosukę, już działał. Po co miał czekać do rana, jak już mógł się nim zabawić.
Wyjął małą kuleczkę naślinił i na siłę bez żadnych problemów włożył ją w niego, trzymając za plecy, żeby się nie ruszał.
Nawet nie wiedział skąd jeszcze wzięły się łzy, które teraz pojawiły się w jego oczach. Jęknął cicho, żałośnie.To go lekko zabolało.
Usłyszał tylko cichą groźbę, co do wyjmowania i dostał całusa w kark, po czym wyszedł, a kuleczka zaczęła się z nim drażnić.
Nawet się nie ruszył. Zauważył, kim była osoba, która teraz się nim zajęła. Wcale jednak nie poprawiło mu to humoru. Wiedział, że na tą miłość nie ma szans. Nie będzie żadnego związku. Do tego on sam nie miał już nic. Znów przetarł oczy.
Do rana miał spokój nad ranem przed śniadaniem wszedł do pokoju mężczyzna, dziwnie się uśmiechał, co wcale dobrze nie wróżyło.
- Płaczek śpisz?
- Nie.
Podniósł się lekko. Dalej był owinięty kocem. Spojrzał na niego smutnymi i czerwonymi oczami. Jak on miał teraz wytrzymać?
- To dobrze, bo nie lubię dnia marnować, jak można się bawić… Powiedz mi w jakiej pozycji dzisiaj chciał byś się zabawić?
Kucnął przed nim i delikatnie go pocałował, z początku, później napierał na i niego, ale w końcu przestał.
Poddawał się wszystkiemu.
-Rób co chcesz.
Teraz było mu wszystko jedno. Przynajmniej na razie. Ta rana, którą wczoraj mu zadano wciąż zbyt mocno krwawiła. Wiedział, że później zacznie się buntować.
-Coś ty taki nie w sosie dzisiaj? Co maleńki?
-Twój kolega za dobrze wykonał swoją pracę...
Odwrócił głowę. Nie potrafił patrzeć na niego bez żadnego wyrazu, ani z obrzydzeniem. Nie mógł wykrzesać do niego negatywnych emocji. Nie chciał żeby mężczyzna zobaczył w jego oczach prośbę o czułość i coś pozytywnego.
- Aja źle ją wypełniam?
Zmartwił się i to bardzo.
-Javier, spójrz na mnie… Co takiego ci zrobili?
- W końcu wiem, dlaczego tu jestem i co takiego zrobił mój ojciec...
Wciąż na niego nie patrzył.
-Sam tego chciałem...
Obrócił sobie sam jego twarz.
-Więc czemu tu jesteś?
-Za to co on zrobił?
Teraz łatwiej było mu ukryć uczucia skierowane na mężczyznę. Skupił się na tym, co czuje tej sytuacji.
-Nie, nie dla tego tu jesteś… To co widziałeś, jest częścią większej szansy na okup, za ciebie.
Zaśmiał się przez łzy.
-No to teraz sprawicie, że mój własny ojciec mnie zabije.
- A kto powiedział, ze cię dostanie?
- Anie?
-Nie… A teraz powiedz mi jaka pozycja.
Wzruszył ramionami.
-Mówiłem, że dla mnie to obojętne...
-Ok… Stań na 2 rękach…
-Przykro mi, nie umiem.
-Więc to teraz ty wybierasz, Javier współpracuj…
  

II Rozdział 7

-Skąd możesz mieć pewność?
Trochę go to rozśmieszyło, bo nie zamierzał łatwo się poddawać.
Uśmiechnął się do niego.
- Zobaczysz… Wiem, co mówię…
Prychnął.
- Obyś się nie przeliczył.
Jadł bardzo powoli. Dalej czuł, że żołądek może go zawieść.
- jedz spokojnie, nie śpiesz się i pij dużo… To ci miałem przekazać od Yosuke…
Stanął zamyślony przez chwilę.
- Tak… No to się widzimy za 2h…
Dodał kierując się do drzwi.
"On naprawdę kazał mu to przekazać, czy jedynie oni wszyscy tak grają? Aby mnie złamać?"
Musiał jeść naprawdę powoli, co jakiś czas robiąc sobie przerwy. Jak zjadł położył się i odpoczywał.
Yami przygotował sobie wszystko, co było mu potrzebne, schował to do kieszeni i skierował się do paru innych miejsc, by w wyznaczonym terminie wejść do celi.
- Gotowy?
Zapytał widząc leżącego dzieciaka.
Chłopak jeszcze spał. Nie miał nic do roboty, więc odsypiał dni imprez. Był odwrócony do niego tyłem.
- Eh…
Podszedł do niego.
- Javer obudź się śpiochu…
Powiedział lekko ruszając go za ramię.
Przebudził się i spojrzał na niego. Westchnął widząc go.
- Więc czego ode mnie oczekujesz?
- Żebyś się obudził… Wstał i robił co ci powiem…
-Chodziło mi właśnie o tą dalszą część, bo nie wiem czy mi się zechce.
- Zechce ci się, wierz mi… A teraz 1 polecenie, zrób 10 skłonów…
Dodał siadając na krześle, które dalej tam stało.
Patrzył na niego dość zaskoczony. Na razie nie zaszkodzi mu wykonać polecenie. Wstał i zaczął robić te skłony.
- Teraz 14 przysiadów…
Ta zabawia miała coś na celu, ale na razie mu jego nie zdradzał.
Wzruszył ramionami i znów wykonał polecenie.
- Nie wiem, o co ci chodzi, ale jak na razie to nic takiego.
Chłopak widocznie był wysportowany. Nie w stronę siły, ale miał rozciągnięte i giętkie ciało
- To teraz zrób 10 pajacyków…
Wiedział, że to wydawało się śmieszne i dziecinne.
- Tego nago robić nie będę. Mowy nawet nie ma.
Nie mógł zaprzeczyć, że te polecenia go bawiły.
- A to niby, czemu? Jak inne mogłeś to, czemu nie to?
Zaśmiał się.
- Nie będę skakał. Tamte ćwiczenia polegały na czymś innym.
- na tym samym, zawsze możesz do mnie tyłem stanąć…
Zauważył, podpowiadając mu.
- Zresztą i tak cię cały czas na go widzę, więc co to za różnica czy stoisz czy skaczesz?
Westchnął.
- Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale i tak tego nie zrobię.
Usiadł na leżance.
- W takim razie dostajesz wybór 10 pajacyków lub przejście na czworaka przez całą cele do okoła…
Znów sie zaśmiał.
- Wymyślaj dalej. Co nowsze pomysły tym gorsze.
- Ok… 3 propozycja, jest taka, że powiem ci coś ciekawego o Yosuke…  Jeśli wykonasz jedną albo 2 opcję…
- A skąd pewność, że mnie ta ciekawostka o nim zainteresuje?
Nie reagował.
- Bo jest ona związana również z twoją osobą… Masz minutę na podjęcie decyzji…
Nie mógł się z nim w końcu bawić całymi godzinami.
Zacisnął zęby. Wybór nie był łatwy.
- Te pajacyki mogę zrobić odwrócony do ciebie plecami?
- Tak, w końcu sam ci to powiedziałem, a ja zdania nie zmieniam…
Odwrócił się i szybko zrobił te pajacyki. Był zły na siebie, że tak się daje.
Uśmiechnął się widząc, że chłopak tak reaguje na wszystko z Yosuke, będzie mógł to wykorzystywać.
- Ok, powiedz mi taką rzecz jeszcze za nim przejdziemy do konkretów po rozgrzewką, zdarzyło ci się kiedyś dostać lanie?
Mówiąc to wstał i wyjął coś z torby, którą miał ze sobą.
- Nie, nigdy nie dostałem lania. Miałeś mi powiedzieć coś o Yosuke.
Patrzył na niego badawczo. Coś mu nie pasowało.
"Muszę mniej reagować na Yosuke."
- Tak szczerze mówiąc, mało o nim wiem. Jak o większości członkach naszej organizacji, ale mogę ci powiedzieć, że jesteście do siebie podobni… Tylko że mu częściej odwala… Ale gdzieś tam w środku obaj jesteście jak szczeniaki, zagubione czekające na człowieka, który do was wyciągnie dłoń i was pogłaska… Wyciągnij ręce do góry…
Odruch posłuszeństwa został, więc od razu mu zapiął ręce w skurzane kajdanki, z grubym łańcuchem po środku, który został powieszony na haku w ścianie.
Przejechał dłońmi po jego boku i pośladkach.
- Z powodu tego, że dopiero, co miałeś stosunek, nie chcę ci tamtej części za bardzo męczyć, ale za to zabawię się inną…
Szarpnął rękami. Nie mógł uwierzyć, że właśnie dał się zapiąć. Był coraz bardziej zły. Nie koniecznie na tego mężczyznę, ale na siebie.
- Wątpię żebyśmy byli tacy podobni. - Warknął.
Wyjął packę skórzaną i machnął raz nią w powietrzu, można było usłyszeć gwizd.
- Z powody tego, że jeszcze nie byłeś nigdy uderzony, to, co teraz się stanie może być dla ciebie szokiem i właśnie dla tego wybrałem dla ciebie tą zabawkę. Ale nie jest to bolesne narzędzie. Praktycznie nie zostawia śladów. Jednak i tak pewnie mocniej to odczujesz niż osoba, która chodź raz dostała w tyłek…
Znów się szarpnął. Nie miał zamiaru tak łatwo się dawać. Dlaczego miał być niby bity?
- Miły jesteś. - Powiedział opryskliwie.
- Wiem, aż się samemu sobie dziwie…. Wolisz sam sobie wybrać liczbę, czy ja mam to zrobić?
- Sam wybierz!
Był wściekły. Przestał się szarpać widząc, że nic to nie daje. Teraz patrzył na niego z narastającą złością.
- Spójrz przed siebie, czyli w ścianę… No to wybieram… 23? Odpowiada ci?
Jednak nie czekał na odpowiedź z jego strony, bo już poleciał pierwszy raz na jego prawy pośladek.
- Licz głośno.
Szarpnął się czując uderzenie. Liczył oczywiście w myślach. Nie zamierzał się go słuchać aż tak.
Mu to nie przeszkadzało, w końcu to on go bił nie odwrotnie.
Padały kolejne uderzenia, było już 10 kiedy w końcu stwierdził że się go zapyta dla zabawy wszystko.
- Ile już jest?
Zaciskał zęby nie wydając żadnego dźwięku. W jego oczach nie było też łez. Bardzo starał się nie pokazywać, że coś może być nie tak. Jak usłyszał pytanie, to sam stwierdził, iż może czegoś spróbować.
- 15.
- Jesteś pewien?
Zapytał go wiedząc, że oszukał, ale nie to było powodem pytania.
- Nie. Nie będę liczył.
Nie zamierzał aż tak oszukiwać. Swoją dumę miał.
- W takim razie, będę cię bił przez cały czas, jaki mam z tobą, jak będziesz mdlał będę cię cucić i znowu bił, aż ci skóra poschodzi. Tego chcesz?
- Rób, co chcesz.
Coraz bardziej go to denerwowało. Nie lubił też jak ktoś mu grozi takimi rzeczami.
- Jak zmądrzejesz i zaczniesz robić to, o co proszę to przestanę, jednak do tego czasu…
I w tym momencie padły kolejne 2 razy.
Znów zagryzł zęby i tylko patrzył na niego wściekłym wzrokiem. Uderzenia coraz bardziej bolały.
Uśmiechnął się aż do niego.
- Jakie ładne masz czerwone pośladki, może teraz uda?
Padło uderzenie na prawe udo, głuchy odgłos, ale aż tak nie bolało.
Gdyby się nie powstrzymał, to odetchnąłby z ulgą. Przynajmniej pośladki mogły odpocząć od tych uderzeń i trochę mniej boleć.
Jednak po tym padło w pośladek.
- Chyba jednak nie będę taki dobry… Bo niby po co dla takiego gówniarza mam być?!
Zaśmiał się.
- Nie musisz być.
Krzyk tego mężczyzny tylko go rozbawił. Im bardziej będą się denerwować tym lepiej.
On nie krzyczał, po prostu podniósł ton.
- Javier ty chyba lubisz być karany… Może dla tego, że ojciec za mało na ciebie zwracał uwagi? I miał cię gdzieś?
- Mów, co chcesz, ale uwagi ojca miałem pod dostatkiem. Niemal za dużo.
Nie ruszyło go to.
- Ah, aż za dużo… Hmm…
Uśmiechnął się dziwnie do niego.
- Javier powiedz mi, czemu lubisz sam się krzywdzić, sprawia ci to przyjemność?
Nie chciał go bić w końcu był dzieckiem, no może chciał, ale nie aż tak jak to wcześniej powiedział.
- Nie sprawia mi to przyjemności. Jeśli chcesz wiedzieć. Wyłącznie chcę trochę cię zdenerwować.
Był szczery. Po co kłamać skoro pytają?
- A nie pomyślałeś przy okazji, że mnie tym nie denerwujesz tylko siebie ranisz? Czy aż tak bardzo chcesz od nas obrywać, nas denerwować? Masz cierpieć bo chcesz pokazać jaki jesteś silny i jak bardzo chcesz nas zdenerwować, chociaż i tak nas nie zdenerwujesz bo nie masz czym?

Uśmiechnął się lekko.
- Chyba lubię jak o takie rzeczy pytacie.
Policzył w myślach ile razy oberwał. Za każdym razem do czegoś to przypisywał, więc w sumie teraz mógł policzyć.
- Mniej więcej było 14 uderzeń.
- Było zero, bo nie liczyłeś, jak się nie liczy na głos to się nie liczy.
Stwierdził spokojnie.
- Więc będziesz już liczyć na głos?
- Aż tak ci to potrzebne?
On sam tego zbytnio nie rozumiał.
- Takie są zasady… Więc jak będziesz współpracować?
Westchnął i spojrzał na niego nieco znudzony. Odpoczął podczas tej rozmowy.
- Niech będzie.
- Więc licz głośno i patrz przed siebie…
Czyli na ścianę, on znowu go uderzył bo czerwonawym pośladku, czekając na liczbę.
Zacisnął pięści i po chwili dopiero odpowiedział.
- Jeden.
Po każdym uderzeniu musiał sie uspokoić zanim odpowiedział. Obawiał się, że głos mu zadrży od zdradzanego bólu.
Doszli tak do 21, w tedy skończył go bić. Pośladki miał już pięknie czerwone. Odłożył packę i wyjął coś z torby.
- Dobrze się spisałeś… Stój spokojnie, powinno pomóc…
Popryskał go sprejem chłodzącym.
Rzeczywiście szybko zaczął czuć ulgę. Mężczyzna zauważył, że wyraźnie jego ciało się odprężyło. Rozprostował palce dłoni. Miał ślady na rękach po paznokciach, które wbijał sobie w skórę. W niektórych miejscach ją przebijając.
Zbliżył się i odpiął go chwytając od razu żeby nie upadł.
- Jeszcze dłonie cię czymś popryskam, więc stój spokojnie.
Odszedł kawałek przytrzymując go jednak, żeby nie upadł czasem.
Wziął wodę utlenioną w spreju i popryskał mu skaleczone miejsca, słysząc syk chłopaka w końcu usłyszał, jakie kol wiek emocje z jego strony.
- Już…
- Dzięki.
Starał się nie pokazywać, jak naprawdę się czuje. Dla niego to było bardzo ciężkie. Zagryzł wargę i odwrócił wzrok. Miał już dość, a wiedział, że to może być dopiero początek. Zresztą nie wiedział, co oni jeszcze wymyślą.
- Teraz dam ci odpocząć, za jakieś 2-3 godzin, by później kontynuować, więc odpocznij jednak 2 część nie będzie tak bolesna jak ta, więc spokojnie a i przyniosę ci jakiś dodatkowy materac, żebyś nie odczuwał dyskomfortu podczas spania.
Skinął lekko głową. Teraz na jego twarzy znów nie było emocji. Tak naprawdę odczuł ulgę i czekał na wyjście mężczyzny.
"Jak ja mam wytrzymać tutaj kilka miesięcy?"
Zamknął walizkę i podszedł do niego.
- Javier jak wrócę a ty będziesz się źle czuł, masz mi o tym powiedzieć… Zrozumiałeś?
Chodziło mu, żeby nie wdarło się czasem jakieś zakażenie, bo by obaj mieli problemy.
- Jasne. Nic mi nie jest.
Jak na razie prócz bólu tyłka i lekkiego pieczenia dłoni, to jedynie czuł się beznadziejnie.
- Ok… Zaraz ci przyniosę materac i wodę, żebyś dużo pił… Pamiętaj…
Nie czekał już na jego odpowiedz wyszedł żeby wrócić po 15 minutach z wodą i dodatkowym materacem, który wydawał się gruby.
- Proszę…
Jednak i tym razem nic nie powiedział od razu wyszedł musiał jeszcze coś zrobić, za nim z nim się spodka 2 raz.
Rzucił się na materac, a z jego oczu popłynęły łzy. To było drugie załamanie. Jednak pierwsze poważniejsze. Wiedział, że będzie gorzej. Będą go poniżać i upokarzać. A on musi to wytrzymać. Teraz mimo to czuł się beznadziejnie. Szlochał cicho żeby nikt go nie usłyszał przypadkiem.
Po dobrej godzinie ktoś wszedł do pomieszczenia, w którym było już ciemno, bo światło zostało zgaszone.
Podszedł do niego i usiadł na materacu koło niego, delikatnie głaszcząc po włosach obserwował go.
Miał ochotę przytulić się do tej dłoni. Spojrzał na tą osobę już spokojny. Zdążył się przez ten czas uspokoić. Wciąż czuł się źle, ale już nie tak bardzo.
Jednak było za ciemno, żeby mógł poznać po sylwetce tą osobę.
Dłoń dalej go delikatnie głaskała, po włosach, a czasem zjechała na policzek.
Nie wiedział, co ma zrobić. Gdyby to był Yosuke, wtedy bardzo chętnie wtuliłby sie w tą dłoń. Jednak to może być ktoś inny. Odsunął sie niepewnie dalej uważnie obserwując postać.
Usłyszał ciepły głos niepasujący do nikogo z trzech mężczyzn, jednak to był ktoś z tej trójki. Nie znał ich po prostu z tej strony.
Nie zbliżył się. Przecież nie wiedział, kto to. Do tego mógł się po nich wszystkiego spodziewać.
- Kim ty jesteś?
- Znasz mnie... Więc się mnie nie bój, po prostu przyszedłem zobaczyć jak sie czujesz.
- Dobrze sie czuję.
Chciał wiedzieć, kto to jest. Czuł się dość niepewnie w takiej sytuacji. Wolałby żeby przyszedł już Yami i dalej go męczył.
I tą osobą był Yami.
- To dobrze, bo bym się źle czuł, jak by było inaczej. Odpoczywaj...
Kiedy już rozpoznał zagryzł żeby.
- Nie masz zamiaru mnie dalej męczyć?
Nie wiedział do końca, dlaczego, ale poczuł się źle, kiedy zauważył, że to nie, Yosuke.
- Nie, już nie dzisiaj już mój dzień się zakończył. Zrobiłem to co chciałem, może tylko chciał bym z tobą porozmawiać, ale żeby to zrobić musisz się otworzyć na mnie.
Westchnął i jakby się rozluźnił.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać?
- O tobie i twoim zachowaniu, które jest z jednej strony prawidłowe, bo się odgradzasz i bronisz, jednak z 2 sam się krzywdzisz. Może jak byś się bardziej otworzył przynajmniej emocjonalnie i pokazywał nam swoje prawdziwe uczucia nam, zmieniło by się nasze podejście do ciebie… Bo my widzimy dzieciaka, który ma nie cierpi, chociaż my mu zadajemy ból, który zawsze wywołuje chodź jakiś grymas na twarzy. A u ciebie tego nie ma, czyli już nam dajesz znak o sobie, jaki jesteś, jednak nie zawsze jest on prawdziwy, a my możemy to odebrać różnie i bardziej cię skrzywdzić, choć ty dalej będziesz nam mówił, że jest w porządku, chodź widać to jak na dłoni, że tak nie jest…
- Wybacz, ale trudno jest w ciągu kilku dni się zmienić i nagle zaufać komuś obcemu, kto cię porwał i torturuje. Zaczęło go to denerwować. Był też lekko załamany, ale przez gniew, sam do końca tego nie wiedział.
-Rozumiem, ale pokazuj nam więcej emocji...
Owinął ramionami kolana. Nagle cała jego złość uleciała. Znów miał ochotę płakać.
- Możesz mnie zostawić?
W głosie było słychać prośbę, smutek i wręcz powstrzymywane łzy.
On go nie posłuchał, objął go i wyszeptał mu coś do ucha.
Mniej więcej coś w stylu, że go samego nie zostawi i ma się nie bać, bo oni też mu nie chcą krzywdy zrobić.
Łzy same poleciały. Już nie mógł sie powstrzymywać. Zaczął drżeć na całym ciele.
Zaczął go głaskać po plecach uspokajająco, ale dając mu się jednocześnie wypłakać.
Szlochał jeszcze jakiś czas. Jak tylko się uspokoił, odsunął się.
- Najgorsze jest to, że będę musiał tutaj być tak długo... - powiedział cicho.
Starł mu łzy z policzka.
- Nie musi być tak źle, współpracuj i pokazuj nam swoje uczucia, a będzie lepiej dla nas wszystkich.
Prychnął.
- Ta... Już to widzę... Będę waszą zabawką przez kilka miesięcy, a może nawet rok, tylko po to, żeby dokuczyć mojemu ojcu. Chyba ja akurat najgorzej na tym wyjdę...
- I tak byś nią był, jednak tak, przynajmniej mniej ucierpisz i wyjdziesz w jednym kawałku…
Wiedział, że mogło to zabrzmieć drastycznie, ale nie chciał go oszukiwać, wiedząc że zazwyczaj najdelikatniejszy był z ich trójki Diego, jednakże po tym co się stało, każdy inny mógł do nich dojść co nie wróżyło dla nich najlepiej.
- Wiem. Co wcale nie polepsza mojego samopoczucia.
Dalej był załamany, ale już nie chciał płakać. Tyle mu na razie wystarczyło.
- Czego wy chcecie od mojego ojca? Dlaczego tu jestem?
- Hmm, władzy, pieniędzy… Nie wiem, ja jestem tu od czegoś innego. Ale zazwyczaj wyciągamy ładną sumę pieniędzy.
Oddalił dłoń od jego pasa i usiadł koło niego spoglądając mu w oczka.
- Robimy tak a nie inaczej, żeby mieć pewność, że dana osoba zapłaci, czasem są to sprawy związane z polityką, a czasem z gospodarką, a czasem bo szef sobie kogoś upatrzył i chce go mieć…
- Miło wiedzieć. Ciekawe, co tym razem się trafiło...
Jakoś go to nie pocieszyło.
- Dla was to chyba bardzo miła praca...
- Tak, możemy spełniać swoje zachcianki, ale też pracujemy ciężej niż normalnie się wydaje. Nie możemy popełniać błędów, nie możemy się poddawać i postępować według zasad, jeśli przegrasz zostajesz stracony. Więc niektórzy nawet walczą z samym sobą, przechodząc przez próby, a następnie trafiając do naszej społeczności. Nigdy nie możemy się zakochać, zawsze musimy stąpać twardo po ziemi i wykonywać polecenia.
- Czyli przyjemne i ciężkie. A jednak macie lepiej niż ci, którzy tu trafiają, jako ofiary.
Z jednej strony żałował tego, że spotykał się, z Yosuke, a z drugiej... No i to było trudniejsze.
- W końcu nie powiedziałeś, dlaczego ja tu trafiłem...
- Bo nie wiem… Nie wszystko wiemy, wystarczy, ze góra wie, oni mają swoje plany, my tylko wykonujemy polecenia. Jesteśmy jak palce a oni jak nerwy, które nami sterują.
- Znając mojego ojca posiedzę tutaj rok lub dłużej. Z tego co już mi mówiliście.
Dlaczego właśnie teraz widział wszystko w tak ciemnych barwach?
- Raczej w to wątpię, nie minął miesiąc, a poszukiwania już są ku końcowi. Więc jeszcze z 3-4 miesiące i zaczniemy 2 etap, do tego czasu, musisz się zadowalać naszym towarzystwem, ale wiesz, jak masz jakieś zachcianki możesz nam o nich mówić, będziemy się starać ci je spełniać zwłaszcza te seksualne…
Uśmiechnął się sam do siebie.
Schował twarz. Czuł, że na policzkach pojawia się mocny rumieniec po słowach mężczyzny.
- Wierz mi, ale tego to raczej sam nie będę chciał zbytnio... - mruknął.
Był zawstydzony. Do tego podejrzewał, że wszyscy sobie już oglądnęli to, co zrobił z Yosuke.
I miał racje.
- Na razie może i nie, jednak z czasem nigdy nie wiadomo… A teraz spróbuj zasnąć, bo jutro też czeka cię ciężki dzień.
- Kto tym razem mnie odwiedzi?
- Diego, bo on tylko został z naszej trójki, na pewno jesteś ciekaw, jaki on jest. To mogę ci jedynie zdradzić, ze jest inny niż my.
- W każdym razie zobaczę to jutro.
Widać było, że zmartwiło go to, iż powoli poszukiwania cichną. Sądził, że jego ojciec będzie szukał dłużej. W końcu był jedynakiem.