czwartek, 11 października 2012

II Rozdział 1

Choć tyle się wydarzyło przez ostatnie pół roku na świece, nikt już nie pamiętał tego, co się wydarzyło 2 lata temu a co niektórzy nawet tego, co było parę miesięcy temu. Chcą? A może muszą? Ale na pewno ci, co to przeżyli to nigdy tego nie zapomną.  Po burzy na morzu, znowu pojawią się pierwsze promienie światła, ciszy, która znowu przyniesie i zapowiada burzę, a wraz z nią organizacją MiLod zaczyna swoje polowanie, na kolejną ofiarę. Kto nią będzie? Nikt tego nie wie… Może to będziesz ty? Może twój kolega z ławki? A może sąsiad? Lub ktoś z twojej rodziny… Bądź czujny i gotowy, bo nawet nie wiesz, kiedy oni zaatakują…
Początek sierpnia, upalne lato imprezy do rana nic nie zapowiadało tego, co miało się zacząć, dla zwykłego nastolatka z pozoru. Impreza jak każda, niby taka normalna, że aż nudna… 2 osoby siedziały wygodnie na kanapie pijąc i jedząc przystawki, śmiejąc się i czekając, aż się bardziej rozkręci.  Mężczyzna, z brązowymi dłuższymi dredami, bez koszulki siedział z nastolatkiem, o kremowych włosach, nie za długim, uśmiechał się do niego, co jakiś czas. Poznał go na jednej z imprez, później spotkali się na następnej i tak zaczęli się kolegować.  Redy co jakiś czas zagadywał dzieciaka, dolewając mu co chwilę alkoholu do kieliszka.
Mimo, że dzieciak był nieletni mógł pić alkohol, co nawet lubił. Jak zwykle uciekł żeby dostać się na imprezę, więc nie było przy nim żadnej ochrony. Na właśnie jednej takiej imprezie poznał tego mężczyznę z dredami. Wyglądał niebezpiecznie, więc go przyciągał. Nie krył się ze swoją nieco odmienną orientacją. Uśmiechał się lekko zadowolony będąc pod coraz większym wpływem alkoholu. Był też coraz bardziej odważny.
W pewnym momencie, kiedy dzieciakowi uderzył alkohol do głowy, co było doskonale widać, Rady wstał i wskazał na wyjście, podając mu rękę pomagając tym sposobem dostać się na zewnątrz.
Wyszedł z nim na ulicę i odetchnął głęboko. Miał nadzieję na kolejny krok w sprawie mężczyzny. Chciał więcej. Wciąż był prawiczkiem, ale miał nadzieję, że to szybko się zmieni.
Widział to jak dzieciak się do niego przymila, co wcale go nie odstraszało, jednak był bardziej nakręcony myślą, tym, że to już dziś, niż tym, żeby z nim się przespać… Bo wiedział, że tak i tak to się stanie. Zapalił papierosa, jednak go nie poczęstował. Kiedy czarny samochód podjechał z naprzeciwka wiedział, że to już. Zbliżył się do dzieciaka, całując go szybko, w ręce miał przygotowaną już wcześniej strzykawkę, którą mu szybko wbił w szyję, tak, żeby jej nie widział.
- Śpij…
Wyszeptał uśmiechając się do niego, kiedy dzieciak osunął mu się w ramiona.
O to mu właśnie chodziło. "W końcu" pomyślał. Oddał mu pocałunek i poczuł ukłucie. Prawie od razu zasnął.
Wziął go na ręce i zaniósł do auta, odjechali, a nikt nawet się nie, zorientował, że kogoś brakuję.

Droga była dość przyjemna, Yosuke wymyślał już sobie ten pierwszy dzień z nim, nie miał problemu jeśli chodziło o poczucie winy, przecież to była jego praca… Kiedy dojechali na miejsce, wniósł go do celi oświetlonej, ale nie jasnej. Nie była mała, ale była mokra i czuć było wilgoć, łazieneczka, w wnęce, oraz niewielkie posłanie, świadczyły, że to jest jednak cela lub kiedyś nią była.  Oprócz leżanki, były 3 krzesła i stoliczek jedyne normalne wyposażenie w pomieszczeniu. Wniósł go i położył go na niej, nie wychodził, usiadł i się mu przyglądał wyobrażając sobie pewne sceny, które go coraz bardziej nakręcały.

Powoli zaczął się budzić. Poruszył się lekko na posłaniu i przewrócił. Otworzył najpierw jedno oko, a następnie drugie. Zaskoczony patrzył na celę nie wiedząc gdzie jest. Zaczęło do niego dochodzić, że coś jest nie tak. Usiadł i spojrzał na mężczyznę, był zaskoczony zmianą jego fryzury.
- Gdzie ja jestem?
Uśmiechnął się do niego delikatnie.
- W pewnym miejscu, w którym pobędziesz przez jakiś czas…
Nie dokończył, bo duże metalowe drzwi huknęły, a następnie 2 osoby weszły nimi do celi. Dwoje mężczyzn spojrzało na rozbudzonego chłopaka lekko się uśmiechając. Podeszli bliżej, jednak nie usiedli.
- Widzę, że już się obudziłeś… Jak się spało?
Zaczął mężczyzna z kataną u boku.
Teraz zaczął być podejrzliwy. Coś było nie tak. Obserwował trzech mężczyzn nic nie rozumiejąc.
"A jeśli to przeciwnicy ojca?"
- Gdzie ja jestem i dlaczego się tu znalazłem?!
Zaczynał się denerwować. Sytuacja spowodowała, że niemal całkowicie wytrzeźwiał. Miał mocną głowę, a do tego musiał zawsze przy powrotach do domu zachować zimną krew, co dawało dobry efekt. Wciąż myślał normalnie. Spojrzał na mężczyznę, który wcześniej miał dredy.
- Kim ty jesteś?!
- Hmm… Nazywam się Yosukę… A tamta dwójka to Diego i Yami…
Powiedział spokojnie, nadal lekko się uśmiechając, kiedy wymawiał ich imiona, każdy z nich lekko się ukłonił, żeby wiedział, o kim jest teraz mowa.
- Nie powiemy ci gdzie jesteś… Niedługo się dowiesz, jednak teraz…
Nie dokończył, mówił spokojnym głosem, bez żadnych emocji negatywnych, jednak nie dokończył lekko się uśmiechając.
Yami wyciągnął kamerę i nią w niego nacelował.
- Uśmiechnij się, jesteś nagrywany…
Kamera nie zrobiła na nim wrażenia.
- Czego ode mnie chcecie? Albo, czego może chcecie od mojego ojca?
Był pewny, że to konkurencyjna grupa lub wynajęci bandycie, którzy mieli go porwać i przetrzymać aż ojciec zrobi, co trzeba. Nie patrzył w kamerę. Aż się w nim coś gotowało na myśl o tym, iż został oszukany i uprowadzony.
- Żebyś się uśmiechnął…
Stwierdził Yami, jednak po chwili schował kamerę i usiadł na krześle.
- Yasuke, chcesz się nim zająć?
Zapytał Diego, jak by dzieciaka tam nie było.
- Tak…
Odpowiedział wstając z miejsca.
- Dostaniesz teraz to, na co tak długo czekałeś i czego tak bardzo pożądałeś… Dodał podchodząc do niego. Diego w tym czasie zajął jego miejsce, a Yami znowu włączył nagrywanie w kamerze.
- Nawet nie próbuj mnie teraz dotykać.
Wstał i zaczął się cofać. Pilnował się żeby nie trafić w pułapkę. Zawiódł się i nie chciał tak łatwo oddawać swego pierwszego razu takiemu osobnikowi.
Widząc to, jeszcze bardziej się nakręcił, żywił się strachem…
- Ciii…
Dodał, podchodząc do niego, kiedy ten już miał za plecami ścianę.
- Nie niszcz tego… Bo naprawdę pożałujesz…
Dodał słodkim głosem.
- Słuchaj go… To jest cud, że jest taki dobry…
Dodał ktoś z widowni.
-  A teraz…
Zbliżył się do niego powoli i musnął jego wargi.
- Bądź grzecznym dzieciakiem…
Nie ruszył się. Jakby się poddał. Jednak gdy mężczyzna tylko stracił koncentrację, chłopak kopnął go w nogę i wyminął go szybko bokiem. Był już na drugiej stronie celi.
Mężczyzna się tylko zaczął głośno śmiać.
- I po co ci to było?
Nie ruszył się z miejsca.
- Chciałem być miły, bo jesteś jeszcze dzieckiem, ale widzę, że wolisz jednak trochę pocierpieć… Jeśli lubisz ból to powiedz…
Drażnił się z nim, wiedząc że drzwi są zamknięte.
domyślał się tego. Miał nadzieję, że po dłuższym czasie mężczyzna da sobie spokój i go zostawi. Przecież nie mógł mu się oddać!
- Nie lubię bólu, ale oddam się od tak takiemu jak ty.
- Wcześniej ci to jakoś nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie… Aż sam się o to prosiłeś… Więc bądź grzecznym chłopcem i wróć tu, bo jak ja do ciebie podejdę to już tak miło nie będzie…
Chociaż mówił z lekkim uśmiechem, jego oczy stały się drapieżnie dzikie i wściekłe.
Przełknął ślinę, ale wciąż stał w miejscu.
- Wcześniej inaczej o tobie myślałem. Teraz nie dam się dotknąć.
Był gotowy do dalszej ucieczki gdyby mężczyzna jednak chciał za nim gonić.
-Weźcie mu powiedźcie coś, bo zaraz już nie będzie tak miło…
Stwierdził głośno, jednak ci dwaj się nie ruszyli, jednak Yami po 2 minutach spojrzał na dzieciaka takim wzrokiem jakby już był po czymś najgorszym, co mogło się wydarzyć.
Nic go nie ruszało. Dalej stał w tym samym miejscu.
- Wcześniej nie byłeś aż tak zainteresowany...
Ciągnął temat, który wcześniej zaczął Yosuke.
Tego było za dużo, uśmiechając się zaczął do niego podchodzić, jak już podszedł pierwsze co zrobił to go uderzył po policzku, nie tak, żeby mu wybić szczękę, ale tak, żeby poczuł, że to on jest tu osobą pokrzywdzoną i zniewoloną.
- Masz ostatnią szansę liczę do pięciu… Raz…
Zaśmiał się.
- a co mam niby zrobić? Na co mam ostatnią szansę?!
Oparł sie o ścianę. Wciąż miał bunt w oczach.
Wiedział, że nie musi dalej liczyć.
- Pięć…
Wyszeptał mu do ucha, lekko je przygryzając.
- Jesteś dzieckiem, chciałem być dobry… Ale… Jak nie chcesz, mogę zrobić to tak jak zawsze…
Teraz ugryzł mocno jego ucho.
-  nie próbuj sztuczek tak jak wcześniej, bo za każdą zostaniesz surowo ukarany…
Syknął cicho. Domyślił się, że to nie jest straszenie. Zamknął oczy.
- Rób co chcesz...
"Że też tak właśnie ma wyglądać mój pierwszy raz..."
Nie próbował znów uciekać. To nie miałoby sensu. Widocznie mężczyzna by się nie ugiął. Musiał wymyślić jakiś plan ucieczki.
Polizał go w miejscu, gdzie wcześniej się wbiły jego zęby.
- Dobrze… Idź i się połóż na leżance…
Dodał odsuwając się od niego, humor mi się poprawił, mało kiedy robił to delikatnie, więc miał z tego też niezłą zabawę.
To, że był nagrywany źle na niego wpływało. Nie patrząc na żadnego z mężczyzn podszedł do leżanki i położył sie na niej. Ponownie zamknął oczy. Obiecał sobie, że nie da mężczyźnie tej satysfakcji i i tak nie będzie odczuwał przyjemności. A nawet, jeśli to nie okaże tego.
Podszedł do niego i go pocałował w kark.
- Boisz się?
Wyszeptał czułym głosem, co sprawiło, że Yami prawie upuścił kamerę.
- Ciebie? W życiu...
Gdyby tylko mógł odepchnął by go od siebie i ukrył sie gdzieś. Nie chciał tego wszystkiego.
- nie… Tego co ma się właśnie stać…
Znowu go pocałował, a dłonią szybko sunął z niego wszystko co miał od pasa w dół.
"Więc tylko jedno go interesuje..."
- Raczej brzydzę...
Dalej miał zamknięte oczy. Myślał o najokropniejszych rzeczach.
- to musisz się przyzwyczajać…, Bo od dzisiaj będziesz robić to codziennie…
Zaśmiał mu się cicho do ucha.
- Zacznij się masturbować, dodał wstając.
- Nigdy...
Nie musiał tego robić i nie zamierzał teraz zaczynać.
- Rób co zamierzałeś...
- Usiądź na środku przodem do nas i zacznij jeździć dłonią po nim...
Usiadł do nich przodem, ale tak, że nic nie było widać. Do tego nawet sie nie dotknął.
- Mówiłem, że nie zrobię tego.
Pokręcił głową i usiadł za nim, biorąc jego dłoń do swojej dłoni i nią kierując.
- Zrobisz…
Żeby było dla reszty lepiej rozchylił mu nogi.
- Pokaż im… Oni też chcą cie zobaczyć.
Nie mógł powstrzymać rumieńców, które wkradły się na jego policzki. Oczami wyobraźnie widział najokropniejsze rzeczy, najbardziej obrzydliwe. Jego dłoń była zupełnie luźna. Pieszczoty nie dawały zbyt dużo.
- Współpracuj i myśl o czymś przyjemnym…
Diego wyjął coś z kieszeni, ale jeszcze nie wstawał, czekał ciekawy co się wydaży.
A jak nie będę?
Nie zmienił myśli. Nie chciał tego.
"Niech to się jak najszybciej skończy..."
Diego wstał odkręcając flakonik, kucnąwszy przed nim dał mu go powąchać.
- Wdychaj… Im więcej tym lepiej dla ciebie…
Stwierdził spokojnie. Aromat był słodki.
Znał to. Przecież ojciec pokazywał mu różne środki. Zdążył zrobił dwa wdechy.
- Nie...
Odwrócił głowę. Niestety powoli zaczęło działać.
- Jeszcze  2 i cię zostawię…
Obrócił mu twarz trzymając ją i podkładając znowu specyfik.
- Będziesz nam za to dziękować…
Powiedział widząc jego już lekko podniecone ciało.
Nie miał wyjścia.. Musiał zrobić jeszcze dwa wdechy. Już nawet te delikatne pieszczoty były dla niego wystarczająco podniecające. Bardzo szybko stał się potrzebujący dalszych pieszczot.
I w tym momencie mężczyzna przestał.
- Dokończ sam…
Wyszeptał, gdy Diego wracał na swoje miejsce.
- Nie chcę...
Jednak nie przestawał się wciąż dotykać. Były to bardzo niepewne ruchy.
Czuł się okropnie.
Yosuke, zaczął lizać jego szyję, przyspawał się lekko do niej zostawiając blade ślady na jego skórze.
- Grzeczny Javier…
Szeptał mu do ucha, którym też się zajął odpowiednio.
Zagryzł wargi by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie chciał dawać im tej przyjemności. Dalej był w buntowniczym nastroju, chociaż trochę się poddał.
Yami cały czas to kręcił, nie wierząc w to, co widział. Yosuke był łagodny jak baranek.
A on sam miał plan, postanowił być teraz dla niego dobry, a jak w niego wejdzie to się porządnie zabawić, ale… Na razie musiał się porządnie jeszcze dokręcić do tego.
Mężczyźnie nie usłyszeli od chłopaka ani jednego dźwięku. Żadnych jęków czy westchnień. W końcu też jakby buntując się przestał się stymulować. Było też tak, że to mu nie wystarczało.
Pocałował go w policzek.
- Co jest?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz