czwartek, 11 października 2012

Rozdział 1

MiLoD jest organizacją terrorystyczną, która ma na celu porywanie dla okupu sławnych i bogatych lub tylko bogatych.  Kiedy dostaną to, co chcą wypuszczają osoby uprowadzone, ale nie zawsze w jednym kawałku. Pełną nazwę organizacji i ilość jej członków znają oni sami. Nikt nikogo nie wypytuje, o wiek, miejsce zamieszkania, skąd pochodzą, jak chcą to sami mówią, jak nie to nikt ich do tego nie zmusza. MiLoD porywa ludzi z całego świata w odstępach między wypuszczeniem a porwaniem następnej osoby zwlekają od pół roku do roku. Mało, kto o nich słyszał wśród zwykłych śmiertelników jednak w świecie bogaczy panuje strach i przerażenie zmieszanie z fikcją i plotkami. Jedni uważają to za zwykłe plotki, fotomontaż, dla większego zysku, sławy czy też majątku inni uciekają gdzie pieprz rośnie słysząc ten skrót. Jedyne osoby, które wiedzą, że MiLoD jest prawdziwe, to ci, którzy tam byli i przeżyli. Jednak takich osób jest kilka, jednak milczą z własnego rozsądku albo, dlatego że MiLoD o to zadbał…
Poprzedniego dnia, dnia mojego wieczoru kawalerskiego, bawiłem się w towarzystwie znajomych. Nie tych wszystkich szych, które były zaproszona na zaręczyny. Był to jeden z najlepszych wieczorów mojego życia.
Bawiłem się przednio, korzystając z ostatniego dnia mojej wolności. Przestronne sale ekskluzywnego klubu, który sobie wynająłem zostały mocno zniekształcone. Ot, na przykład byłem pewny, że te odłamki na ziemi były niedawno wazonem. A ściana w żadnym wypadku nie miała rozległej jasnej plamy. Najważniejsza była jednak zabawa, w końcu kolejnego dnia miałem poślubić ukochaną przeze mnie modelkę, Nicolę. Dobrze wiedziałem, że mam wielu konkurentów do ręki pięknej włoszki, jednak nie bałem się, zawód, który uprawiałem, setki razy wystawiał mnie na niebezpieczeństwo. Jutro jednak miało się dopełnić. Z racji swojej mocnej głowy, pomimo że praktycznie wszyscy z towarzystwa byli upici, ja nadal pamiętałem większość wydarzeń. Była to praktyczna umiejętność, picie z kontrahentami było ogólnie przyjętą normą szczególnie wśród mieszkańców Arabii Saudyjskiej. A to końcu to tam znajdowały się nasze platformy wiertnicze. Z drinkiem postanowiłem na chwilę wyjść z ogólnego tłoku i hałasu, na przestronny pusty o tej godzinie balkon. Oparłem się na jednej z barierek odpocząć, popijałem i przyglądałem się niebu. W tym mieście oczywiście ogarniętym wszechobecnym smogiem. Ale to tylko chwilowe, jutro o tej godzinie z Nicole będziemy już na wyspie, którą dostanie ode mnie, jako prezent ślubny. Miejmy nadzieję, że się jej spodoba. Nie przeszkadzał mi chłód wieczoru, rozluźniony alkoholem nawet nie zdawałem sobie sprawy, że bez ochroniarza nie powinienem pojawiać się nawet tu. Tego dnia mieli oni wolne, ale ja zlekceważyłem sprawę. Nikt nie wiedział gdzie się bawię tego wieczoru. Poprawiłem nieco wygniecioną koszulę i odwróciłem się w stronę Sali, gdzie miałem zamiar iść. Zostałbym jeszcze, ale przyszedł do mnie James, mój nowy przyjaciel. Poznałem go dopiero 2 dni temu, ale już polubiłem go. Przywoływał mnie machając zachęcająco butelką. Przeszedłem próg i stanąłem obok niego, przestępując kilku śpiących już na podłodze mężczyzn. Stanęliśmy sobie przy oknie, nikt na nas nie zwracał uwagi. Jak każdego dnia podziwiałem w umyśle dobrze wyrzeźbioną posturę kolegi. Dostałem butelkę do ręki, nie patrząc na etykietę napiłem się łyk. Kto by się o tej godzinie przejmował kieliszkami. Musiało być to coś mocnego, bo poczułem przyjemne palenie w gardle. I kilka sekund potem urwał mi się film.
Tym razem naszą ofiarą miał być współwłaściciel jednej znaj większych firm wydobywających ropę John. Sprawdzaliśmy go dokładnie przez trzy miesiące szukając dobrej okazji do porwania, gdy się dowiedzieliśmy o jego ślubie, nasze życzenie się ziściło. Yami wcielił się w postać Jamesa młodego prawnika, bawiącego się w papierkową robotę. Udało mu się bardzo szybko i łatwo wkręcić w najbliższe otoczenie ofiary, która nic nie podejrzewała. Mieliśmy już wszystko zaplanowane w trzech wersjach, na wypadek niepowodzenia. Jednak jak się okazało nie było takiej potrzeby. Parę godzin przed uprowadzeniem James udawał, że się dobrze bawi pijąc i gawędząc z różnymi osobami na Sali, na której kelnerzy też byli podstawieni wnosząc, co rusz kieliszek z alkoholem oraz środkiem nasennym do pomieszczenia, tak, żeby nie wydało się to zbyt podejrzane, gdyby wszyscy na raz upadli w niespodziewanym śnie. Kiedy większość spała, lub była nieźle zalana Yami zobaczył Johana na balkonie, to była jego szansa, wziął wcześniej przygotowaną butelkę z nieznaną zawartością i pomachał przywołując „przyjaciela” do siebie. Nalał mu uśmiechając się do niego i wnosząc toast za jutrzejszy dzień. Na efekt nie trzeba było długo czekać, po 5 minutach, mężczyzna nieprzytomny leżał na ziemi. Kelnerzy się zabrali już wcześniej jednak 2 zostało, którzy pomogli zanieść nieprzytomne ciało do wozu i odjechać bez żadnego podejrzenia do swojej bazy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz