czwartek, 11 października 2012

II Rozdział 4

http://sarai-story.blog.onet.pl/
Zapraszamy na tego bloga, pojawiać sie tam będzie opowiadanie pisane przez Sarai (autorkę Gabrysia) jak i moje :) Czyli nasze wspólne :P 

***********************************



- Właśnie staram się przypomnieć sobie, co mi się wcześniej podobało. Musiałem być ślepy.
- Bywa… Może chciałeś, żeby ktoś cię przeleciał i mieć spokój? Żeby cię żaden z ojca ludzi nie przeleciał szybciej?
Dodał lubił być wredny.
- Właściwie był jeden, na którego liczyłem. Został przeniesiony, bo ojciec coś zauważył. Szkoda.
Jego to nie ruszyło.
- Hmm…
Uśmiechnął się, bo on wiedział, coś czego tamten nie wiedział.
- A wiesz, czemu ojciec go przeniósł?
- Nie zupełnie.
Patrzył na niego nieco zaciekawiony.
- Czyżbyś ty coś wiedział?
- A wiem… Ale nie mam powodu jak na razie, żeby ci coś mówić… Chyba, że coś za coś…
Dodał, otwierając oczy.
- Na mnie nie licz. Wolę nie wiedzieć.
- A szkoda, bo jest to związane z twoją osobą, i to nawet nie wiesz jak bardzo… Ale… Jak nie chcesz, to nie… Ale, jak to byś usłyszał, a wiem że jesteś mądrym dzieciakiem, może by ci to dało, wgląd na inne sprawy i byś zrozumiał, czemu tu trafiłeś… Ale nie to nie…
- Z tego, co wiem chciałbyś w zamian to, czego ja oddać tak łatwo nie chcę, więc... trudno. Nie będę wiedział.
Uśmiechnął się lekko
- Nie do końca, chciałbym, żebyś nie uciekał od tego… To i tak, będzie, a ja chcę, żebyś z tego też miał przyjemność… To jest twa wymiana, wiadomość za przyjemność, bo to czy będą to z tobą robić to tak nie ucieknie, mamy czas… Jednak im dalej tym gorzej…
Mówił teraz poważnie, prawdę, a chłopak mógł to doskonale widzieć w jego oczach.
- Akurat im gorzej tym lepiej dla mnie. Ja nie chcę przyjemności. Nie, z którym kolwiek z was. Ta wymiana nic nie da.
- Rozumiem, że wolisz cierpieć? Lubisz ból? Jak tak, to ci go trochę zadam…
Wstał i zaczął do niego podchodzić.
- Tylko powiedz mi, co czujesz, czy cię to podnieca, czy bawi, tylko powiedz kiedy mam zacząć.
Jego oczy się świeciły, zaczął mówić z pasją.
Powoli wstał i znów zaczął się oddalać na bezpieczną odległość.
- Nie. Jedynie chcę żeby było źle. To lepsze niż czuć z tego wszystkiego przyjemność. Nie będę czuł się jak dziwka.
- byłeś z dziwką, że wiesz, co ona czuje? Więc ich nie obrażaj, bo nie wiesz ile muszą znieść bólu i upokorzenia… Którego my chcemy ci jak naj mniej dać…
Powiedział zły, Javier nie miał już gdzie uciekać.
Stał jedynie z buntowniczą miną. O to mu właśnie chodziło.
- Więc nie kłopoczcie się. Nie musicie aż tacy łagodni być.
- Jasne, że nie.. Ale w tedy by nie było zabawy…
Złapał go za rękę.
- Od jaka kiego palca mam zacząć? Jeśli lubisz ból, ten też polubisz…
Miał zamiar mu tylko wybić palec ze stawów, lub złamać, umiał to robić, w końcu kiedyś się tym zajmował.
Patrzył mu dalej buntowniczo w oczy. Jakoś się go nie bał.
- Jak już mówiłem rób, co chcesz., a ja będę ci w tym przeszkadzał.
Kopnął go w czułe miejsce.
-Nie tym razem…
Odskoczył wyginając mu rękę, łapiąc ją, a jego przydusił lekko do ściany.
- Wolisz wybicie czy złamanie? A może wyrwanie paznokci? Wiesz, jakiego kopa daje?
Syknął i zaśmiał się.
- Dobrze wybrałem. Będzie tak jak chciałem.
O to wszystko mu przecież chodziło.
- Tak myślisz?
Zostawił dłoń, ale dalej mocno go trzymał, zajął się jego karkiem, zaczął go całować.
- Jesteś słodki…
Wyszeptał mu do ucha.
- Czemu tak bardzo się stawiasz?!  Czemu nie chcesz z tego mieć przyjemności? To jest jedyna przyjemność, jaką my ci możemy dać… Ale ty nie chcesz, czemu? Nie lubisz odczuwać przyjemności?
Miał głos jak na początku ich znajomości, mówił szczerze, w końcu był sobą, nie umiał go zrozumieć, on był inny, on lubił zadawać ból, ale wiedział, że dzieciak nie lubi go, ale i tak chce, żeby mu go ktoś zadał.
- Nie chcę pamiętać tego jako przyjemnego.
Zaczął się szarpać i wyrywać.
- Może i nie lubię bólu, ale nie chcę od was niczego dobrego. Jasne?!
- czemu nie chcesz? Javer, nie chcę cie skrzywdzić, wiem, że może ci się to wydawać dziwne, ale nie zmienisz tego, że tu jesteś, ale możesz dać upust swojemu strachu, bólowi i przyjemności teraz… Bądź grzeczny i odczuwaj z tego przyjemność, nie wymuszoną, a swoją, bo to ty będziesz sam siebie krzywdzić, nie my ciebie…
Wyszeptał mu znowu do ucha.
- Gdyby nie to, że tak wyszło pewnie po jakimś czasie zrobił bym to z tobą… Ale wyszło tak jak wyszło… Nacierpisz się jeszcze, więc daj sobie na wstrzymanie… Na razie… Proszę, zrób to dla siebie…
Nigdy nikogo o nic nie prosił, a tu przy tym dzieciaku wymiękał.
- Pomyśl nad moimi słowami…
Puścił go i odwrócił się idąc do wyjścia.
- Wrócę tu jeszcze, zastanów1) się nad tym, bo naprawdę nie warto, cierpieć, skoro nie musisz…
Wrócił do leżanki i położył się na niej zakrywajac twarz dłońmi.
"Dlaczego on nic nie zrobił?!"
Nie mógł dojść do tego, dlaczego mężczyzna nic nie zrobił. Przecież już było tak blisko.
- Czego oni ode mnie chcą!?
Diego rozmawiał z Yosuke, o tym co się stało. Jednak ten go nie słuchał, wyszedł zaraz po tym i zaciągnął do siebie jakiegoś kolesia, na którym się wyżył. Musiał inaczej by to zrobił na dzieciaku, a miał być…  I tak minęły szybko 4 godziny.
Chłopak w tym czasie zdążył zasnąć. Spał spokojnie kiedy wszedł Yosuke.
Wszedł cicho, spojrzał na niego i się lekko uśmiechnął. Podszedł bliżej i usiadł koło niego, zaczął go delikatnie głaskać po włosach.
Nie zdając sobie z niczego sprawy przytulił się do jego dłoni. Spał dość mocno, więc nie było mowy żeby zaledwie coś takiego go obudziło.
Siedział i go głaskał, między czasie okrył go kocem, żeby się nie przeziębił.
W końcu jednak chłopak zaczął sie budzić. Otworzył powoli oczu i spojrzał na mężczyznę. Wzrok mu sie momentalnie zmienił. Znów miał bunt w oczach. Odsunął się do niego.
- Cii… Nic ci przecież nie zrobię…
Stwierdził, wiedział, że już niedługo ktoś go zastąpi, on już nie daje rady, czyżby się zakochał?! Te myśli błąkały mu się w głowie, wiedział, że to oznacza utratę, a biechciał.
- musimy pogadać…
Zabrał rękę i spojrzał na podłogę.
- Dzieje się ze mną źle, oni już to zauważyli… Max 3 dni, jak nie to mnie odsunął od tego projektu… Wiem, nie zależy ci na tym, ale musze to powiedzieć, chyba… Coś zaczynam czuć do ciebie, co oznacza wywaleniem, a na moje miejsce, znajdą kogoś innego… To co mówię, musi byś głupie i śmieszne dla ciebie, ale chyba, nie umiał bym cię zgwałcić…
Patrzył na niego oniemiały. Nie wiedział, o co chodzi.
- Co?
"To nie jest jakiś podstęp? Nie chce tego zrobić specjalnie? Żebym się poddał?"
- Nie mówisz tego naprawdę. Nie wierzę...
Usiadł powoli i patrzył na niego w szoku. Zupełnie by się tego teraz nie spodziewał.
- Zobaczysz… za max 3 dni odejdę, a ktoś mnie zastąpi… Mam nadzieję, że mnie całkowicie nie wywalą, bo to by oznaczało, że już nigdy się nie spotkamy… Wiem, nie wierzysz mi… Ale, chciałem, żebyś wiedział…
Stwierdził prostując się, ale nie patrzył na niego.
- Ale, jeśli nie… To będę czekać na ciebie… Po tym jak już stąd wyjdziesz… Chyba, że mi wybaczą, to może będę mógł cię czasem widywać…
Wstał nagle i kopnął wściekły w krzesło.
- Kurwa…
Był zły na siebie i na całą tą sytuację, pracowało mu się tu dobrze, ale… Ten dzieciak…
- Ty... ty nie kłamiesz? Nie robisz tego, żebym się poddał?
Patrzył na niego dalej nie wiedząc, co ma o tym myśleć. Przecież to nie mogło być możliwe. Jakim cudem on może teraz zacząć coś do niego czuć?
- Sam nie wiem czy ci wierzyć...
- też bym nie wierzył… Ale… Bardzo mi się podobasz… I czuję to jaki jesteś, w środku, pokazałeś mi jaki jesteś… A ja… Jestem wściekły, że do tego pozwoliłem…
- To widzę, że masz problem.
Nie chciał w to wierzyć. Wciąż ten mężczyzna mu sie podobał. Tak jak na początku. Nie chciał wierzyć, że Yosuke się w nim zakochuje. Bo jeśli okaże się, iż kłamie... Wolałby wtedy umrzeć.
- I co zrobisz?

 ***
Zapraszamy do komentowania i czytania nowego bloga :)

1 komentarz: