czwartek, 11 października 2012

Rozdział 14

Wstałem. Może, czym szybciej tym lepiej? Nawet nie starałem się myśleć, co on chce zrobić. Wiedziałem, że mam minimum szans na wymyślenie tego.
Stanąłem tak jak ten chciał. Raczej obojętny. Przy Yamim choć nie musiałem być tak czujny.
- Tak?

- Prawie dobrze…

Podszedł do niego i ułożył mu ręce trochę inaczej.

- Tak… A teraz je zepniemy…

Założył grube skórzane kajdany, oprócz nich obroże skórzana, na jego szyi i pasek, który miał zimną klamrę po środku, kajdanki zostały dopięte do paska, a pasek do smyczy.

- Jeszcze ostatni element…

Rozszerzył mu trochę nogi.

- Co ty robisz?
Zapytałem się go słabo.
Czułem, że mam ograniczone ruchy, i jeszcze to żelastwo... Zdecydowanie czułem się kolejny raz upokorzony.

- Chcę zobaczyć, na ile jesteś posłuszny…

Wziął Hak analny z kulką i dopiął ją do luźnego paska, kulkę nasmarował dokładnie.

- Rozluźnij się.

Odwróciłem na tyle na ile mogłem głowę w tył. Musiałem dojrzeć, co on wyprawia.
Myślałem, że zemdleje.
- Nie... Nie rób tego.
Poprosiłem. Dalej miałem w pamięci tę kulkę sprzed kilku godzin. Było mi niedobrze ze strachu. Naprawdę się bałem, irracjonalnie. Nie podobało mi się, że tak traktuje moje ciało.

- Spokojnie, ona nie ma wibracji, po prostu będzie ci drażnić twój czuły punkt… I co jakiś czas będzie podnoszona wyżej…

Nie powiedział, co jeszcze będzie się z nim działo.

- No dalej, nie chcę tego robić na siłę, współpracuj…

Wiedziałem, że dla swojego dobra powinienem współpracować. Jednak było mi strasznie ciężko.
- Nie wierze ci... Weź ją…

- Ehh… A miało być miło, mam jeszcze trochę cierpliwości, więc to rozważ, bo naprawdę przed jutrzejszym dniem, ci się nie opłaca, mnie denerwować…

Powiedział ciągnąc go lekko na dół za smycz.

W swoich myślach stwierdziłem, że ten powinien zostać psychologiem.
Odruchowo zgiąłem się lekko.
- Dobrze.. Ale masz mi mówić, co będziesz robić.
Negocjowałem.

- Dobrze, będę… Więc teraz ci wsadzę 40 mm kulkę, która będzie cię drażniła… To na razie, jak się przyzwyczaisz zrobisz coś w tym… A ja ci po jakimś czasie zmniejszę odległość, co spowoduje… Ale o tym w późniejszym czasie…

Powiedział czekając jak te się rozluźni, puszczając przy tym smycz.

Zamknąłem oczy i rozluźniałem się.
- Co spowoduje?
Bałem się, ale co mi pozostało? Obawiałem się teraz, jaki to ma wszystko cel.

Nie odpowiedział mu jednak na to pytanie, spokojnie, ją w nim zaaplikował. Zapiął ją do smyczy, mężczyzna mógł poczuć, że jak za bardzo nachyli głowę, kulka się podnosi, a hak się w niego wbija.

- To teraz dam ci chwilę na przygotowanie się…

Sam usiadł na krześle.

- Masz dojść do drzwi… Nie musisz się śpieszyć…

Yami wiedział, że ruch może nie być przyjemnym dla niego nie poganiał go nawet, czego zresztą nie lubił robić.
Miałem ochotę popatrzeć na niego podejrzliwie. Czułem się dziwnie, do tego musiałem stać w miarę prosto. Zrobiłem krok, chyba zbyt szybko. Zajaśniało mi niemal przed oczami. To wszystko się ruszyło we mnie. 
- Ty...
Miałem ochotę wyklinać go jak tylko umiem.

- Ty? Dokończ…

Spojrzenie, które mu mówiło, mów, albo siedź cicho.

Pomieszczenie zawsze wydawało mi się małe. Ale teraz czułem jakby miało, co najmniej setkę metrów.
Powoli ruszyłem. Ledwo powstrzymywałem się, aby nie wydawać z siebie żadnych odgłosów. To było wstrętne, powoli czułem, że to mnie podnieca. 
Nie miałem ochoty nawet mu nic powiedzieć.

 Kiedy wreszcie doszedł Yami stanął i zrobił coś, czego mężczyzna by nie chciał, klamra została zaciągnięta o 1 dziurkę.

- Musisz się nauczyć prosto chodzić, to jest podstawa, a teraz idź na drugi koniec…

Teraz było mi jeszcze trudniej, bardziej odczuwałem to wszystko. Naprawdę, starałem się iść prosto, ale każde uniesienie się tego we mnie, odruchowo odbierałem starając się stanąć na placach. Miałem dość, to było przyjemne nawet, ale nie możliwe było w tym się ruszyć.

- Spokojnie, głowa prosto patrz przed siebie, kroki stawiaj spokojnie, tak jak byś był w lesie…

Dał mu wyraźną i spokojną instrukcję.

Prosto było mu mówić. Powoli stosowałem się do jego rad, nie zawiódł mnie na razie.
Najgorzej było z tym krokiem, czułem, że nie mogę iść spokojnie, niepotrzebnie byłem taki spięty. 
- Powiedz... Czemu ma to służyć?

- To ma cię przygotować, na więcej… Coraz częściej będziesz się stykał z różnymi rzeczami, oraz nie wygodnymi pozycjami… A ja chcę cię do tego odpowiednio przygotować…

Szkolił go na psa, ale czy nim zostanie, tego nikt nie wiedział.

- Źle się czuję w tym wszystkim.
Miałem na myśli to całe wdzianko.
W końcu dałem radę i doszedłem do niego.

Yami szedł jak by razem z nim, ale szybciej doszedł do ściany.

- Wiem, ale musisz się przyzwyczajać….

Pogłaskał go po głowie w nagrodę, po czym znowu zapiął jedną dziurkę dalej. Stał jednak za nim, ułożył mu ręce i głowę.

- Nie ruszaj się, nie mówi, patrz przed siebie i idź…

Nie daleko było mi do popłakania się. Oddychanie sprawiało nawet, że było jeszcze gorzej. Ruszyłem przed siebie. Ale nie mogłem. Korzystając z ściany obok siebie oparłem się o nią, to był błąd, straszny błąd.

Wyprostował go znowu.

- Oddychaj spokojnie… Właśnie otrzymałeś karę za złamanie polecenia… Nie pozwoliłem ci się opierać… Więc idź dalej…

- Proszę... Wyciągnij to.
Wykrztusiłem z siebie. Czy miałem łzy w oczach?
Nawet stojąc prosto bolało mnie, co tylko mogło. Szczególnie szyja.

- Zrobimy tak…

Zapiął mu na ostatnią dziurkę, teraz musiał bardzo sztywno, mocno przechyloną głowę do tyłu trzymać napiętą.

- Jak przejdziesz prosto bez gadania ten kawałek odpuszczę ci…

- Nie dam rady...
Powiedziałem. Pogorszyło to tylko sprawę, teraz nie mogłem nawet nic mówić. 
Chciałem, aby to wszystko się skończyło, szczególnie to uczucie.

- Nie mów nic… Chodź…



2 komentarze: