czwartek, 11 października 2012

II Rozdział 7

-Skąd możesz mieć pewność?
Trochę go to rozśmieszyło, bo nie zamierzał łatwo się poddawać.
Uśmiechnął się do niego.
- Zobaczysz… Wiem, co mówię…
Prychnął.
- Obyś się nie przeliczył.
Jadł bardzo powoli. Dalej czuł, że żołądek może go zawieść.
- jedz spokojnie, nie śpiesz się i pij dużo… To ci miałem przekazać od Yosuke…
Stanął zamyślony przez chwilę.
- Tak… No to się widzimy za 2h…
Dodał kierując się do drzwi.
"On naprawdę kazał mu to przekazać, czy jedynie oni wszyscy tak grają? Aby mnie złamać?"
Musiał jeść naprawdę powoli, co jakiś czas robiąc sobie przerwy. Jak zjadł położył się i odpoczywał.
Yami przygotował sobie wszystko, co było mu potrzebne, schował to do kieszeni i skierował się do paru innych miejsc, by w wyznaczonym terminie wejść do celi.
- Gotowy?
Zapytał widząc leżącego dzieciaka.
Chłopak jeszcze spał. Nie miał nic do roboty, więc odsypiał dni imprez. Był odwrócony do niego tyłem.
- Eh…
Podszedł do niego.
- Javer obudź się śpiochu…
Powiedział lekko ruszając go za ramię.
Przebudził się i spojrzał na niego. Westchnął widząc go.
- Więc czego ode mnie oczekujesz?
- Żebyś się obudził… Wstał i robił co ci powiem…
-Chodziło mi właśnie o tą dalszą część, bo nie wiem czy mi się zechce.
- Zechce ci się, wierz mi… A teraz 1 polecenie, zrób 10 skłonów…
Dodał siadając na krześle, które dalej tam stało.
Patrzył na niego dość zaskoczony. Na razie nie zaszkodzi mu wykonać polecenie. Wstał i zaczął robić te skłony.
- Teraz 14 przysiadów…
Ta zabawia miała coś na celu, ale na razie mu jego nie zdradzał.
Wzruszył ramionami i znów wykonał polecenie.
- Nie wiem, o co ci chodzi, ale jak na razie to nic takiego.
Chłopak widocznie był wysportowany. Nie w stronę siły, ale miał rozciągnięte i giętkie ciało
- To teraz zrób 10 pajacyków…
Wiedział, że to wydawało się śmieszne i dziecinne.
- Tego nago robić nie będę. Mowy nawet nie ma.
Nie mógł zaprzeczyć, że te polecenia go bawiły.
- A to niby, czemu? Jak inne mogłeś to, czemu nie to?
Zaśmiał się.
- Nie będę skakał. Tamte ćwiczenia polegały na czymś innym.
- na tym samym, zawsze możesz do mnie tyłem stanąć…
Zauważył, podpowiadając mu.
- Zresztą i tak cię cały czas na go widzę, więc co to za różnica czy stoisz czy skaczesz?
Westchnął.
- Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale i tak tego nie zrobię.
Usiadł na leżance.
- W takim razie dostajesz wybór 10 pajacyków lub przejście na czworaka przez całą cele do okoła…
Znów sie zaśmiał.
- Wymyślaj dalej. Co nowsze pomysły tym gorsze.
- Ok… 3 propozycja, jest taka, że powiem ci coś ciekawego o Yosuke…  Jeśli wykonasz jedną albo 2 opcję…
- A skąd pewność, że mnie ta ciekawostka o nim zainteresuje?
Nie reagował.
- Bo jest ona związana również z twoją osobą… Masz minutę na podjęcie decyzji…
Nie mógł się z nim w końcu bawić całymi godzinami.
Zacisnął zęby. Wybór nie był łatwy.
- Te pajacyki mogę zrobić odwrócony do ciebie plecami?
- Tak, w końcu sam ci to powiedziałem, a ja zdania nie zmieniam…
Odwrócił się i szybko zrobił te pajacyki. Był zły na siebie, że tak się daje.
Uśmiechnął się widząc, że chłopak tak reaguje na wszystko z Yosuke, będzie mógł to wykorzystywać.
- Ok, powiedz mi taką rzecz jeszcze za nim przejdziemy do konkretów po rozgrzewką, zdarzyło ci się kiedyś dostać lanie?
Mówiąc to wstał i wyjął coś z torby, którą miał ze sobą.
- Nie, nigdy nie dostałem lania. Miałeś mi powiedzieć coś o Yosuke.
Patrzył na niego badawczo. Coś mu nie pasowało.
"Muszę mniej reagować na Yosuke."
- Tak szczerze mówiąc, mało o nim wiem. Jak o większości członkach naszej organizacji, ale mogę ci powiedzieć, że jesteście do siebie podobni… Tylko że mu częściej odwala… Ale gdzieś tam w środku obaj jesteście jak szczeniaki, zagubione czekające na człowieka, który do was wyciągnie dłoń i was pogłaska… Wyciągnij ręce do góry…
Odruch posłuszeństwa został, więc od razu mu zapiął ręce w skurzane kajdanki, z grubym łańcuchem po środku, który został powieszony na haku w ścianie.
Przejechał dłońmi po jego boku i pośladkach.
- Z powodu tego, że dopiero, co miałeś stosunek, nie chcę ci tamtej części za bardzo męczyć, ale za to zabawię się inną…
Szarpnął rękami. Nie mógł uwierzyć, że właśnie dał się zapiąć. Był coraz bardziej zły. Nie koniecznie na tego mężczyznę, ale na siebie.
- Wątpię żebyśmy byli tacy podobni. - Warknął.
Wyjął packę skórzaną i machnął raz nią w powietrzu, można było usłyszeć gwizd.
- Z powody tego, że jeszcze nie byłeś nigdy uderzony, to, co teraz się stanie może być dla ciebie szokiem i właśnie dla tego wybrałem dla ciebie tą zabawkę. Ale nie jest to bolesne narzędzie. Praktycznie nie zostawia śladów. Jednak i tak pewnie mocniej to odczujesz niż osoba, która chodź raz dostała w tyłek…
Znów się szarpnął. Nie miał zamiaru tak łatwo się dawać. Dlaczego miał być niby bity?
- Miły jesteś. - Powiedział opryskliwie.
- Wiem, aż się samemu sobie dziwie…. Wolisz sam sobie wybrać liczbę, czy ja mam to zrobić?
- Sam wybierz!
Był wściekły. Przestał się szarpać widząc, że nic to nie daje. Teraz patrzył na niego z narastającą złością.
- Spójrz przed siebie, czyli w ścianę… No to wybieram… 23? Odpowiada ci?
Jednak nie czekał na odpowiedź z jego strony, bo już poleciał pierwszy raz na jego prawy pośladek.
- Licz głośno.
Szarpnął się czując uderzenie. Liczył oczywiście w myślach. Nie zamierzał się go słuchać aż tak.
Mu to nie przeszkadzało, w końcu to on go bił nie odwrotnie.
Padały kolejne uderzenia, było już 10 kiedy w końcu stwierdził że się go zapyta dla zabawy wszystko.
- Ile już jest?
Zaciskał zęby nie wydając żadnego dźwięku. W jego oczach nie było też łez. Bardzo starał się nie pokazywać, że coś może być nie tak. Jak usłyszał pytanie, to sam stwierdził, iż może czegoś spróbować.
- 15.
- Jesteś pewien?
Zapytał go wiedząc, że oszukał, ale nie to było powodem pytania.
- Nie. Nie będę liczył.
Nie zamierzał aż tak oszukiwać. Swoją dumę miał.
- W takim razie, będę cię bił przez cały czas, jaki mam z tobą, jak będziesz mdlał będę cię cucić i znowu bił, aż ci skóra poschodzi. Tego chcesz?
- Rób, co chcesz.
Coraz bardziej go to denerwowało. Nie lubił też jak ktoś mu grozi takimi rzeczami.
- Jak zmądrzejesz i zaczniesz robić to, o co proszę to przestanę, jednak do tego czasu…
I w tym momencie padły kolejne 2 razy.
Znów zagryzł zęby i tylko patrzył na niego wściekłym wzrokiem. Uderzenia coraz bardziej bolały.
Uśmiechnął się aż do niego.
- Jakie ładne masz czerwone pośladki, może teraz uda?
Padło uderzenie na prawe udo, głuchy odgłos, ale aż tak nie bolało.
Gdyby się nie powstrzymał, to odetchnąłby z ulgą. Przynajmniej pośladki mogły odpocząć od tych uderzeń i trochę mniej boleć.
Jednak po tym padło w pośladek.
- Chyba jednak nie będę taki dobry… Bo niby po co dla takiego gówniarza mam być?!
Zaśmiał się.
- Nie musisz być.
Krzyk tego mężczyzny tylko go rozbawił. Im bardziej będą się denerwować tym lepiej.
On nie krzyczał, po prostu podniósł ton.
- Javier ty chyba lubisz być karany… Może dla tego, że ojciec za mało na ciebie zwracał uwagi? I miał cię gdzieś?
- Mów, co chcesz, ale uwagi ojca miałem pod dostatkiem. Niemal za dużo.
Nie ruszyło go to.
- Ah, aż za dużo… Hmm…
Uśmiechnął się dziwnie do niego.
- Javier powiedz mi, czemu lubisz sam się krzywdzić, sprawia ci to przyjemność?
Nie chciał go bić w końcu był dzieckiem, no może chciał, ale nie aż tak jak to wcześniej powiedział.
- Nie sprawia mi to przyjemności. Jeśli chcesz wiedzieć. Wyłącznie chcę trochę cię zdenerwować.
Był szczery. Po co kłamać skoro pytają?
- A nie pomyślałeś przy okazji, że mnie tym nie denerwujesz tylko siebie ranisz? Czy aż tak bardzo chcesz od nas obrywać, nas denerwować? Masz cierpieć bo chcesz pokazać jaki jesteś silny i jak bardzo chcesz nas zdenerwować, chociaż i tak nas nie zdenerwujesz bo nie masz czym?

Uśmiechnął się lekko.
- Chyba lubię jak o takie rzeczy pytacie.
Policzył w myślach ile razy oberwał. Za każdym razem do czegoś to przypisywał, więc w sumie teraz mógł policzyć.
- Mniej więcej było 14 uderzeń.
- Było zero, bo nie liczyłeś, jak się nie liczy na głos to się nie liczy.
Stwierdził spokojnie.
- Więc będziesz już liczyć na głos?
- Aż tak ci to potrzebne?
On sam tego zbytnio nie rozumiał.
- Takie są zasady… Więc jak będziesz współpracować?
Westchnął i spojrzał na niego nieco znudzony. Odpoczął podczas tej rozmowy.
- Niech będzie.
- Więc licz głośno i patrz przed siebie…
Czyli na ścianę, on znowu go uderzył bo czerwonawym pośladku, czekając na liczbę.
Zacisnął pięści i po chwili dopiero odpowiedział.
- Jeden.
Po każdym uderzeniu musiał sie uspokoić zanim odpowiedział. Obawiał się, że głos mu zadrży od zdradzanego bólu.
Doszli tak do 21, w tedy skończył go bić. Pośladki miał już pięknie czerwone. Odłożył packę i wyjął coś z torby.
- Dobrze się spisałeś… Stój spokojnie, powinno pomóc…
Popryskał go sprejem chłodzącym.
Rzeczywiście szybko zaczął czuć ulgę. Mężczyzna zauważył, że wyraźnie jego ciało się odprężyło. Rozprostował palce dłoni. Miał ślady na rękach po paznokciach, które wbijał sobie w skórę. W niektórych miejscach ją przebijając.
Zbliżył się i odpiął go chwytając od razu żeby nie upadł.
- Jeszcze dłonie cię czymś popryskam, więc stój spokojnie.
Odszedł kawałek przytrzymując go jednak, żeby nie upadł czasem.
Wziął wodę utlenioną w spreju i popryskał mu skaleczone miejsca, słysząc syk chłopaka w końcu usłyszał, jakie kol wiek emocje z jego strony.
- Już…
- Dzięki.
Starał się nie pokazywać, jak naprawdę się czuje. Dla niego to było bardzo ciężkie. Zagryzł wargę i odwrócił wzrok. Miał już dość, a wiedział, że to może być dopiero początek. Zresztą nie wiedział, co oni jeszcze wymyślą.
- Teraz dam ci odpocząć, za jakieś 2-3 godzin, by później kontynuować, więc odpocznij jednak 2 część nie będzie tak bolesna jak ta, więc spokojnie a i przyniosę ci jakiś dodatkowy materac, żebyś nie odczuwał dyskomfortu podczas spania.
Skinął lekko głową. Teraz na jego twarzy znów nie było emocji. Tak naprawdę odczuł ulgę i czekał na wyjście mężczyzny.
"Jak ja mam wytrzymać tutaj kilka miesięcy?"
Zamknął walizkę i podszedł do niego.
- Javier jak wrócę a ty będziesz się źle czuł, masz mi o tym powiedzieć… Zrozumiałeś?
Chodziło mu, żeby nie wdarło się czasem jakieś zakażenie, bo by obaj mieli problemy.
- Jasne. Nic mi nie jest.
Jak na razie prócz bólu tyłka i lekkiego pieczenia dłoni, to jedynie czuł się beznadziejnie.
- Ok… Zaraz ci przyniosę materac i wodę, żebyś dużo pił… Pamiętaj…
Nie czekał już na jego odpowiedz wyszedł żeby wrócić po 15 minutach z wodą i dodatkowym materacem, który wydawał się gruby.
- Proszę…
Jednak i tym razem nic nie powiedział od razu wyszedł musiał jeszcze coś zrobić, za nim z nim się spodka 2 raz.
Rzucił się na materac, a z jego oczu popłynęły łzy. To było drugie załamanie. Jednak pierwsze poważniejsze. Wiedział, że będzie gorzej. Będą go poniżać i upokarzać. A on musi to wytrzymać. Teraz mimo to czuł się beznadziejnie. Szlochał cicho żeby nikt go nie usłyszał przypadkiem.
Po dobrej godzinie ktoś wszedł do pomieszczenia, w którym było już ciemno, bo światło zostało zgaszone.
Podszedł do niego i usiadł na materacu koło niego, delikatnie głaszcząc po włosach obserwował go.
Miał ochotę przytulić się do tej dłoni. Spojrzał na tą osobę już spokojny. Zdążył się przez ten czas uspokoić. Wciąż czuł się źle, ale już nie tak bardzo.
Jednak było za ciemno, żeby mógł poznać po sylwetce tą osobę.
Dłoń dalej go delikatnie głaskała, po włosach, a czasem zjechała na policzek.
Nie wiedział, co ma zrobić. Gdyby to był Yosuke, wtedy bardzo chętnie wtuliłby sie w tą dłoń. Jednak to może być ktoś inny. Odsunął sie niepewnie dalej uważnie obserwując postać.
Usłyszał ciepły głos niepasujący do nikogo z trzech mężczyzn, jednak to był ktoś z tej trójki. Nie znał ich po prostu z tej strony.
Nie zbliżył się. Przecież nie wiedział, kto to. Do tego mógł się po nich wszystkiego spodziewać.
- Kim ty jesteś?
- Znasz mnie... Więc się mnie nie bój, po prostu przyszedłem zobaczyć jak sie czujesz.
- Dobrze sie czuję.
Chciał wiedzieć, kto to jest. Czuł się dość niepewnie w takiej sytuacji. Wolałby żeby przyszedł już Yami i dalej go męczył.
I tą osobą był Yami.
- To dobrze, bo bym się źle czuł, jak by było inaczej. Odpoczywaj...
Kiedy już rozpoznał zagryzł żeby.
- Nie masz zamiaru mnie dalej męczyć?
Nie wiedział do końca, dlaczego, ale poczuł się źle, kiedy zauważył, że to nie, Yosuke.
- Nie, już nie dzisiaj już mój dzień się zakończył. Zrobiłem to co chciałem, może tylko chciał bym z tobą porozmawiać, ale żeby to zrobić musisz się otworzyć na mnie.
Westchnął i jakby się rozluźnił.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać?
- O tobie i twoim zachowaniu, które jest z jednej strony prawidłowe, bo się odgradzasz i bronisz, jednak z 2 sam się krzywdzisz. Może jak byś się bardziej otworzył przynajmniej emocjonalnie i pokazywał nam swoje prawdziwe uczucia nam, zmieniło by się nasze podejście do ciebie… Bo my widzimy dzieciaka, który ma nie cierpi, chociaż my mu zadajemy ból, który zawsze wywołuje chodź jakiś grymas na twarzy. A u ciebie tego nie ma, czyli już nam dajesz znak o sobie, jaki jesteś, jednak nie zawsze jest on prawdziwy, a my możemy to odebrać różnie i bardziej cię skrzywdzić, choć ty dalej będziesz nam mówił, że jest w porządku, chodź widać to jak na dłoni, że tak nie jest…
- Wybacz, ale trudno jest w ciągu kilku dni się zmienić i nagle zaufać komuś obcemu, kto cię porwał i torturuje. Zaczęło go to denerwować. Był też lekko załamany, ale przez gniew, sam do końca tego nie wiedział.
-Rozumiem, ale pokazuj nam więcej emocji...
Owinął ramionami kolana. Nagle cała jego złość uleciała. Znów miał ochotę płakać.
- Możesz mnie zostawić?
W głosie było słychać prośbę, smutek i wręcz powstrzymywane łzy.
On go nie posłuchał, objął go i wyszeptał mu coś do ucha.
Mniej więcej coś w stylu, że go samego nie zostawi i ma się nie bać, bo oni też mu nie chcą krzywdy zrobić.
Łzy same poleciały. Już nie mógł sie powstrzymywać. Zaczął drżeć na całym ciele.
Zaczął go głaskać po plecach uspokajająco, ale dając mu się jednocześnie wypłakać.
Szlochał jeszcze jakiś czas. Jak tylko się uspokoił, odsunął się.
- Najgorsze jest to, że będę musiał tutaj być tak długo... - powiedział cicho.
Starł mu łzy z policzka.
- Nie musi być tak źle, współpracuj i pokazuj nam swoje uczucia, a będzie lepiej dla nas wszystkich.
Prychnął.
- Ta... Już to widzę... Będę waszą zabawką przez kilka miesięcy, a może nawet rok, tylko po to, żeby dokuczyć mojemu ojcu. Chyba ja akurat najgorzej na tym wyjdę...
- I tak byś nią był, jednak tak, przynajmniej mniej ucierpisz i wyjdziesz w jednym kawałku…
Wiedział, że mogło to zabrzmieć drastycznie, ale nie chciał go oszukiwać, wiedząc że zazwyczaj najdelikatniejszy był z ich trójki Diego, jednakże po tym co się stało, każdy inny mógł do nich dojść co nie wróżyło dla nich najlepiej.
- Wiem. Co wcale nie polepsza mojego samopoczucia.
Dalej był załamany, ale już nie chciał płakać. Tyle mu na razie wystarczyło.
- Czego wy chcecie od mojego ojca? Dlaczego tu jestem?
- Hmm, władzy, pieniędzy… Nie wiem, ja jestem tu od czegoś innego. Ale zazwyczaj wyciągamy ładną sumę pieniędzy.
Oddalił dłoń od jego pasa i usiadł koło niego spoglądając mu w oczka.
- Robimy tak a nie inaczej, żeby mieć pewność, że dana osoba zapłaci, czasem są to sprawy związane z polityką, a czasem z gospodarką, a czasem bo szef sobie kogoś upatrzył i chce go mieć…
- Miło wiedzieć. Ciekawe, co tym razem się trafiło...
Jakoś go to nie pocieszyło.
- Dla was to chyba bardzo miła praca...
- Tak, możemy spełniać swoje zachcianki, ale też pracujemy ciężej niż normalnie się wydaje. Nie możemy popełniać błędów, nie możemy się poddawać i postępować według zasad, jeśli przegrasz zostajesz stracony. Więc niektórzy nawet walczą z samym sobą, przechodząc przez próby, a następnie trafiając do naszej społeczności. Nigdy nie możemy się zakochać, zawsze musimy stąpać twardo po ziemi i wykonywać polecenia.
- Czyli przyjemne i ciężkie. A jednak macie lepiej niż ci, którzy tu trafiają, jako ofiary.
Z jednej strony żałował tego, że spotykał się, z Yosuke, a z drugiej... No i to było trudniejsze.
- W końcu nie powiedziałeś, dlaczego ja tu trafiłem...
- Bo nie wiem… Nie wszystko wiemy, wystarczy, ze góra wie, oni mają swoje plany, my tylko wykonujemy polecenia. Jesteśmy jak palce a oni jak nerwy, które nami sterują.
- Znając mojego ojca posiedzę tutaj rok lub dłużej. Z tego co już mi mówiliście.
Dlaczego właśnie teraz widział wszystko w tak ciemnych barwach?
- Raczej w to wątpię, nie minął miesiąc, a poszukiwania już są ku końcowi. Więc jeszcze z 3-4 miesiące i zaczniemy 2 etap, do tego czasu, musisz się zadowalać naszym towarzystwem, ale wiesz, jak masz jakieś zachcianki możesz nam o nich mówić, będziemy się starać ci je spełniać zwłaszcza te seksualne…
Uśmiechnął się sam do siebie.
Schował twarz. Czuł, że na policzkach pojawia się mocny rumieniec po słowach mężczyzny.
- Wierz mi, ale tego to raczej sam nie będę chciał zbytnio... - mruknął.
Był zawstydzony. Do tego podejrzewał, że wszyscy sobie już oglądnęli to, co zrobił z Yosuke.
I miał racje.
- Na razie może i nie, jednak z czasem nigdy nie wiadomo… A teraz spróbuj zasnąć, bo jutro też czeka cię ciężki dzień.
- Kto tym razem mnie odwiedzi?
- Diego, bo on tylko został z naszej trójki, na pewno jesteś ciekaw, jaki on jest. To mogę ci jedynie zdradzić, ze jest inny niż my.
- W każdym razie zobaczę to jutro.
Widać było, że zmartwiło go to, iż powoli poszukiwania cichną. Sądził, że jego ojciec będzie szukał dłużej. W końcu był jedynakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz