- Teraz masz czas jednak jutro i pojutrze będziesz się modlić o chwilę spokoju… Więc jesteś pewien, że chcesz go marnować na czytanie?
Zamyśliłem się. Odpowiedź była prosta.
- Więc przynajmniej nie będę myślał o gorszych rzeczach.
- Więc przynajmniej nie będę myślał o gorszych rzeczach.
- Dobrze, przyniosą ci jakąś… W jakim języku ma ona być?
- Preferowałbym albo angielski albo arabski.
Stwierdziłem.
Stwierdziłem.
- Dobrze, ktoś ci ją przyniesie razem z obiadem… Teraz opowiedz mi coś o swojej narzeczonej, Nicol jak się nie mylę.
- Nicole?
Zdziwiło mnie to pytanie, no ale niech mu będzie, odpowiedź za odpowiedź.
- Nicole jest modelką, jak pewnie wiesz. Jest młodsza ode mnie, ale zakochana. Spotkaliśmy się kilka lat temu, i jakoś wyszło.
Mówię spokojnie.
- Ale co chcesz wiedzieć o niej szczególniej?
Zdziwiło mnie to pytanie, no ale niech mu będzie, odpowiedź za odpowiedź.
- Nicole jest modelką, jak pewnie wiesz. Jest młodsza ode mnie, ale zakochana. Spotkaliśmy się kilka lat temu, i jakoś wyszło.
Mówię spokojnie.
- Ale co chcesz wiedzieć o niej szczególniej?
- Jesteś pewien, że jest w tobie szalenie zakochana, czy tylko wybrała cię ze względu na otwierające się drzwi kariery i pieniądze?
- Jest zakochana. Doskonale wiem, bo gdyby nie była dawno by odeszła po tym jak ją testowałem.
Mówię to na luzie. Bo ja uważam, że robiłem to dla jej dobra.
Mówię to na luzie. Bo ja uważam, że robiłem to dla jej dobra.
- A jak ją testowałeś?
„Jak szczura… To teraz my cię będziemy tak testować…”
Prychnąłem.
- Nie jestem sadystą. Nie skrzywdziłbym w taki sposób kobiety.
Mówiłem szczerze.
- Nie jestem sadystą. Nie skrzywdziłbym w taki sposób kobiety.
Mówiłem szczerze.
- Dla tego pytam jak… nie mówię, że nim jesteś…
- Różnymi sposoby.
Mówię oględnie.
- To nie jest ważne, w każdym razie mogła setki razy ode mnie odejść i nie zrobiła tego.
Mówię oględnie.
- To nie jest ważne, w każdym razie mogła setki razy ode mnie odejść i nie zrobiła tego.
- Może zależeć jej na pieniądzach i jakoś jej się nie chciało odejść bez niczego…
Teraz miał się zabawić jego psychiką.
- Tak? W pewnej chwili mogła nawet stracić karierę, ale nie zerwała. Więc to coś chyba znaczy.
Jest jej pewny. Nie przejmuje się jego docinkami.
Jest jej pewny. Nie przejmuje się jego docinkami.
- Wiesz, nawet jak by prace straciła, zyskałaby fortunę, kobiety są bardzo sprytne i cwane… Musisz o tym pamiętać.
- Jesteś strasznym pesymistą.
Prychnął.
- Zresztą myślisz, że byłbym taki głupi i nie rozwiódł się z nią, gdyby się okazała nieszczera?
Prychnął.
- Zresztą myślisz, że byłbym taki głupi i nie rozwiódł się z nią, gdyby się okazała nieszczera?
- miałem ci tego nie mówić, ale chyba powiem, dla czego nie ufam kobietą…
Przerwał na chwilę robiąc odpowiedni nastrój.
- Tak?
Pytam ciekaw.
Nie uwierzę mu we wszystko, poniekąd rozumiem, że jego zadaniem jest wyciągnięcie ze mnie informacji.
Pytam ciekaw.
Nie uwierzę mu we wszystko, poniekąd rozumiem, że jego zadaniem jest wyciągnięcie ze mnie informacji.
- Naszą organizację można wynająć… I zazwyczaj to robią kobiety…
Dodał wstając i kierując się do wyjścia.
- Sugerujesz coś?
Uśmiechnąłem się do siebie.
- Ona by tego nie zrobiła.
Mówię wprost. Czy wmawiam to sobie?
- Sugerujesz coś?
Uśmiechnąłem się do siebie.
- Ona by tego nie zrobiła.
Mówię wprost. Czy wmawiam to sobie?
- jesteś tego pewien na 100% i czy dałbyś uciąć sobie prawą dłoń?
Mówił stojąc tyłem do niego.
Prychnąłem.
- Ona nie ma teraz żadnych praw do moich pieniędzy. Dopiero stałoby się to w dniu ślubu. Więc możesz ją ucinać do woli.
Mówiłem pewnie.
Jednak nachodziły mnie wątpliwości.
- Ona nie ma teraz żadnych praw do moich pieniędzy. Dopiero stałoby się to w dniu ślubu. Więc możesz ją ucinać do woli.
Mówiłem pewnie.
Jednak nachodziły mnie wątpliwości.
- Nie do końca tak jest… Sprawdziliśmy to… Zanim podjęliśmy się tego zlecenia. Jest jeden mały kruczek… Jeśli rodzina się na to zgodzi, władze uznają, że jesteś martwy w papierach mogą jej wpisać, że była twoją żoną… i cały majątek jest jej…
- Nawet gdyby... To moja rodzina jest zbyt chytra.
Stwierdziłem pewnie. Choć raz się to przyda.
Stwierdziłem pewnie. Choć raz się to przyda.
- Ją też da się przekupić… Zresztą jak mi nie wierzysz spytaj Yamiego… Jutro… Ja ci dzisiaj daję już wolne…
Powiedział wychodząc z pomieszczenia.
Przekląłem głośno.
Oparłem się o tą ścianę i postanowiłem już nigdy nie być ciekaw. Z jednej strony chciałem bardzo wierzyć, ale to okazywało się bardzo trudne. Co miałem zrobić? W tej sytuacji nie mogłem nic. Wiedziałem jednak, że większość mojego bogactwa kryje się w dobrach, do których nie dobiorą się z konta bankowego. Stare, dobre sejfy i tajne konta bankowe. Muszą zapłacić... Zwyczajnie muszą! Musiałem wierzyć w własną logikę, bo nic innego mi nie zostało. Czas, którego miałem, aż za dużo, sprzyjał rozmyślaniom. A do tego nie byłem przyzwyczajony. Miałem nadzieję, że następne dni nie nadejdą.
Oparłem się o tą ścianę i postanowiłem już nigdy nie być ciekaw. Z jednej strony chciałem bardzo wierzyć, ale to okazywało się bardzo trudne. Co miałem zrobić? W tej sytuacji nie mogłem nic. Wiedziałem jednak, że większość mojego bogactwa kryje się w dobrach, do których nie dobiorą się z konta bankowego. Stare, dobre sejfy i tajne konta bankowe. Muszą zapłacić... Zwyczajnie muszą! Musiałem wierzyć w własną logikę, bo nic innego mi nie zostało. Czas, którego miałem, aż za dużo, sprzyjał rozmyślaniom. A do tego nie byłem przyzwyczajony. Miałem nadzieję, że następne dni nie nadejdą.
W czasie jego rozmyśleń ktoś wszedł do pomieszczenia tą osobą był Yami, który przyniósł mu obiad.
- Mam dla ciebie książki…
Powiedział kładąc wszystko na małym stoliku.
Po czym odwrócił się i skierował do wyjścia.
- Dzięki.
Stwierdziłem cicho i od razu sięgnąłem po pierwszą z brzegu.
Stwierdziłem cicho i od razu sięgnąłem po pierwszą z brzegu.
- Proszę… Spotkamy się jutro, więc się przygotuj…
Dodał otwierając drzwi.
- Hmm? W jaki sposób?
Podniósł na niego wzrok.
Podniósł na niego wzrok.
- Fizyczny… I psychiczny… Jak będziesz miał silną wolę i wierzył to wytrwasz do końca…
Po tych słowach wyszedł.
Patrzyłem jeszcze dłuższą chwilę na te drzwi.
A potem zrobiłem głupią rzecz.
Podszedłem i pociągłem za nie. Nie drgnęły, ale miałem satysfakcję, że spróbowałem.
Usiadłem i zacząłem czytać. Książka była nawet ciekawa, oderwała mnie, choć trochę od stresu. Gdzieś w jej połowie zjadłem i wróciłem do lektury. Nie zaprzątałem sobie słowami Yamiego głowy. Wiedziałem, że przyjdzie mi się o nie martwić potrójnie jeszcze. Sięgnąłem po kolejną. Z ulgą zacząłem przypominać sobie arabski. Szło mi wiele wolniej, bo raczej się przestawiałem. A potem odłożyłem ją. Było zbyt ciemno na czytanie.
A potem zrobiłem głupią rzecz.
Podszedłem i pociągłem za nie. Nie drgnęły, ale miałem satysfakcję, że spróbowałem.
Usiadłem i zacząłem czytać. Książka była nawet ciekawa, oderwała mnie, choć trochę od stresu. Gdzieś w jej połowie zjadłem i wróciłem do lektury. Nie zaprzątałem sobie słowami Yamiego głowy. Wiedziałem, że przyjdzie mi się o nie martwić potrójnie jeszcze. Sięgnąłem po kolejną. Z ulgą zacząłem przypominać sobie arabski. Szło mi wiele wolniej, bo raczej się przestawiałem. A potem odłożyłem ją. Było zbyt ciemno na czytanie.
Znowu ktoś wszedł do pomieszczenia i tym razem też był to Yami, przyniósł mu kolację.
- I jak książka?
- Ciekawa.
Odrzekłem.
- Czytałeś ją?
Odrzekłem.
- Czytałeś ją?
- Tak… Ma zaskakujący koniec…
Stwierdził patrząc na okładkę książki.
- Cóż, a wydawałoby się, że się skończy pozytywnie, prawda?
Pytam.
- Która jest tak w ogóle godzina?
Pytam.
- Która jest tak w ogóle godzina?
- Powinno być, po 21, ale mogę się mylić…
- Dzięki. Dziś jest wtorek tak?
- Hmm… Nie wiem… Nie patrzyłem dzisiaj do kalendarza.
- Jak nie musisz, to fakt, po co to robić.
- Szczęśliwi czasu nie liczą…
Stwierdził lekko się uśmiechając.
- A jesteś szczęśliwy?
Pyta zdziwiony.
Pyta zdziwiony.
- Tak, bo robię to, co lubię…
- Jeżeli tak... To nie potępiam cię.
Powiedziałem.
Powiedziałem.
- A ty byłeś szczęśliwy pracując i zajmując się tym, czym się zajmowałeś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz